czwartek, 25 czerwca 2009

Dziękuję za przewodników

Dziś na progu roku kapłańskiego – mimo całego doświadczenia swej słabości i kruchości – z wdzięcznością zwracam się ku mojemu Panu. Dziękuję Mu za tę drogę, dziękuję Mu za wezwanie, za spotkanych ludzi, za możliwość posługiwania wśród nich. I dziękuję Mu za innych kapłanów, których kiedyś postawił na mojej drodze. Szczególnie chcę Mu podziękować za trzech.
Pierwszym jest pewien jezuita – nie znam jego nazwiska – który w 1967 roku w kaplicy przy ul. Rakowieckiej w Warszawie mnie ochrzcił. Moja matka chrzestna pamiętała, kto to był, mówiła mi o nim, a ja nie zapamiętałem - a teraz nie mam jak ją o to zapytać. Jestem temu księdzu za mój chrzest winny wdzięczność na wieki. I dlatego muszę w końcu sprawdzić, jak się nazywa. I otoczyć go modlitwą, już nie taką bezimienną – choć wiem, że ta bezimienność Panu Bogu nie przeszkadza, bo On zna wszystkich.
Drugim księdzem, któremu chcę podziękować, jest ks. Olgierd Nassalski, marianin, przez całe niemal moje dzieciństwo proboszcz na warszawskim Marymoncie, a później długoletni duszpasterz powołań w Zgromadzeniu Księży Marianów. Pokazał mi, jakim można być księdzem, zachwycił mnie swoim kapłaństwem, swoją miłością do Boga i do ludzi. Zachwycił i pociągnął – do Marianów.
Trzecim zaś jest ks. Janusz Nagórny, profesor teologii moralnej na Katolickim Uniwersytecie Lubelski. On we mnie rozpalił miłość do pracy naukowej i dydaktycznej, pokazał jej wartość i znaczenie. I ofiarowując przyjaźń, jednocześnie zaproponował współpracę. To, co umiem dziś jako naukowiec, i jako dydaktyk, w ogromnej mierze zawdzięczam właśnie jemu.Wszyscy trzej już są u Pana, w Jego domu, po drugiej stronie Bramy Życia. Niech im Chrystus będzie nagrodą!