Kilka dni temu Kosowo ogłosiło niepodległość. Demokratycznie przeprowadzone wybory były w istocie referendum nad dalszą przynależnością do Serbii i ich wynik nie pozostawiał żadnych wątpliwości. Mieszkańcy Kosowa – poza nieliczną mniejszością serbską, zamieszkującą niewielką enklawę – nie chcieli być częścią republiki serbskiej.
Natychmiast rozpoczęły się dyskusje nad słusznością tego kroku, nad możliwymi scenariuszami rozwoju wypadków. Serbia niezwłocznie ogłosiła, że nie uznaje proklamacji niepodległości i nie przyjmuje separacji Kosowa do wiadomości. Większość krajów europejskich i Stany Zjednoczone niemal równie szybko potwierdziły zaistnienie nowego państwa. Holandia wzięła na wstrzymanie, Polska się przez kilka dni wahała, by ostatecznie uznać proklamację niepodległości Kosowa jako ważny akt polityczny. Rosja zaś od samego początku pomstowała, że separacja Kosowa pociągnie podobne ruchy w innych częściach świata i stwierdzała, że społeczność międzynarodowa nie może się godzić na takie naruszenie światowego porządku.
Dyskusja nad stanowiskiem polskiego rządu skłoniła mnie do nieco smutnej refleksji. Otóż dla wielu polityków stanowisko mieszkańców Kosowa nie odgrywa w zasadzie żadnego znaczenia, zaś liczy się tylko pokój w regionie bałkańskim. W tym względzie ich stanowisko nie różni się zasadniczo od stanowiska Rosji czy Serbii. Problem w tym, że właśnie głos mieszkańców przesądził w swoim czasie o kształcie granicy na Śląsku. Właśnie głos mieszkańców przesądził również o naszej przynależności do Unii Europejskiej. Wobec nieustannych sprzeciwów Rosji słusznie odpowiadaliśmy, że mamy prawo decydować o sobie. To samo prawo jednak mają wszyscy inni.
Jeśli uznajemy prawo nas, Polaków, do decydowania o kształcie naszej państwowości, o naszych sojuszach i powiązaniach gospodarczych, to nie możemy tego prawa odmawiać innym. Tymczasem raz po raz daje się zauważyć swoista podwójna moralność w kwestii prawa do samostanowienia. Nie ma racji Rosja, gdy odmawia prawa do samostanowienia mieszkańcom Kaukazu czy Syberii. Nie ma racji Korona Brytyjska odmawiając prawa do samostanowienia Szkotom. I nie mają racji ci polscy politycy, gdy twierdzą, że akt niepodległości mieszkańców Kosowa nie powinien zostać uznany przez społeczność międzynarodową.
Łatwo jest dysponować cudzym, łatwo jest popierać (lub nie) decyzje, które nas nie dotyczą obkładając je jednocześnie pięknym ideologicznym dressingiem. Są tacy, którzy jak Zagłoba królowi szwedzkiemu Niderlandy, gotowi są ofiarowywać (lub odmawiać) innym prawo do samostanowienia. Tymczasem prawo to wypływa z godności osoby ludzkiej i ma charakter niezbywalny – tak w wymiarze indywidualnym jak i społecznym. Nieuznanie go oznacza sprzeniewierzenie się tej godności. Przy okazji, przecież imperialne zachowania Rosji, a wcześniej Związku Sowieckiego wobec Polski i innych krajów tzw. bloku wschodniego, właśnie na tym polegały, że odmawiano nam prawa do decydowania o sobie i naszej własnej przyszłości. Dziś żyjemy we własnym domu i we własnym kraju. Pozwólmy zatem, by inni też mieli swój dom. Swój, choćby był biedny, jak stara rozpadająca się stodoła. Dla nich będzie pałacem, pałacem wolności.