Christus mansionem benedicat. C+M+B 2010. Co prawda niektórzy piszą K+M+B, od imion trzech mędrców, za królów niekiedy uważanych, ale – jak by nie było – chrześcijanie wyznają wiarę w Chrystusa, a nie Kacpra, Melchiora i Baltazara. Więc skrót powinien być z literką „C” i być wyrazem modlitwy o błogosławieństwo dla domu.
Dziś ten znak zapisany kredą na drzwiach ma znaczenie szczególne. Coraz częściej media donoszą o inicjatywach obywatelskich ukierunkowanych na usuwanie znaków wiary chrześcijańskiej ze szkolnych klas, urzędów administracji publicznej, tudzież wszelkich innych miejsc nie będących ściśle rzecz ujmując miejscami kultu. Niezależnie od tego, na ile tak powstały obraz jest efektem inicjatywy działających w mediach środowisk antychrześcijańskich, a na ile rzeczywiście odzwierciedla nastawienie społeczne, świadectwo wyznawców Chrystusa o wierze w Boga Wcielonego staje się sprzeciwem wobec usuwania Boga z życia człowieka. Jest głosem współczesnych proroków – niechętnie słuchanych, wyśmiewanych, a tak bardzo potrzebnych. Świadkowie Słowa są znakiem, że Bóg nie odwraca się od człowieka, nawet wtedy, gdy ów człowiek odrzuca swego Stwórcę i Zbawiciela.
Jak co roku pojawiają się artykuły i komentarze na temat kolędy. Oczywiście, zazwyczaj niechętne czy wręcz wrogie. Fakt, wizyty zazwyczaj trwają krótko i częściej służą uzupełnieniu kartoteki parafialnej niż rozmowie duszpasterskiej, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by się z duszpasterzem umówić na termin pokolędowy na spotkanie dłuższe, spokojniejsze, na porozmawianie o życiu i wierze… Znam wielu księży, którzy taką możliwość oferują. Ludzie zazwyczaj wówczas potwierdzają chęć spotkania, ale z niego później nie korzystają. Jakby im nie zależało, jakby utyskiwanie na krótkość wizyty było w istocie ucieczką od jakiejkolwiek sensownej rozmowy.
Niekiedy ludzie nie tyle przyjmują księdza, co wpuszczają go do domu. Ale nie są gotowi ani na rozmowę, ani na modlitwę. Bywa, że nie gaszą telewizora lub komputera, że wyznaczają swoistego „dyżurnego”, by zajął się księdzem, gdy ten „robi swoje”. To są smutne wizyty. Czasem bez słowa po prostu dają kopertę z przygotowaną ofiarą, jakby to była najważniejsza rzecz podczas kolędy. Nic nie rozumieją…
Spada liczba tych, którzy przyjmują księdza po kolędzie. Nie jest miło spotykać się z obojętnością i odrzuceniem. A jednak wielu duszpasterzy puka do wszystkich drzwi, także tych, które w poprzednich latach pozostały zamknięte. Idą za wzorem swego Mistrza, który od nikogo się nie odwraca, nikogo nie przekreśla.
Christus mansionem benedicat. Niech Chrystus błogosławi ten dom. Znak na drzwiach wypisany kredą ma odzwierciedlić spotkanie, które ma miejsce w Eucharystii, gdy warg człowieka dotyka Ciało Pana. Zewnętrzny ślad wiary ma potwierdzać jej wewnętrzne istnienie, jej moc, i wolę trwania przy Bogu mieszkańców domostwa.