sobota, 28 czerwca 2008

Z powrotem w kraju

Ojciec Święty Benedykt XVI mianował biskupa Józefa WRÓBLA SCJ, dotychczasowego biskupa Helsinek, biskupem pomocniczym Archidiecezji Lubelskiej, przydzielając mu stolicę tytularną Suas.


+Józef Kowalczyk

Nuncjusz Apostolski w Polsce

Warszawa, 28 czerwca 2008 r.


* * *

Muszę powiedzieć, że się bardzo cieszę - Biskup jest kapitalnym bioetykiem, bardzo potrzebnym w naszym kraju, na naszej uczelni.

piątek, 27 czerwca 2008

Prawda wyznacza granice dobra

Poniższy tekst jest zapisem tekstu mojej wypowiedzi dla "Naszego Dziennika", opublikowanej 27 czerwca 2008.

ND: Czy katolik decydujący się na przyjęcie urzędu państwowego jest zobowiązany do zachowania przepisów prawa niezgodnych z wiarą katolicką?

PK: Przyjęcie propozycji pracy w administracji państwowej (lub samorządowej) nakłada na każdego obywatela szczególny obowiązek postępowania zgodnie z prawem obowiązującym w kraju. Zazwyczaj, obowiązek ów nie stanowi sam w sobie problemu moralnego, poza szczególnym zobowiązaniem do troski o dobro wspólne. Bywają jednak sytuacje, w których prawo domaga się działań wewnętrznie niegodziwych.
Zgodnie z nauczaniem Kościoła, ukazanym między innymi w encyklice „Evangelium vitae”, "W przypadku prawa wewnętrznie niesprawiedliwego, jakim jest prawo dopuszczające przerywanie ciąży i eutanazję, nie wolno się nigdy do niego stosować 'ani uczestniczyć w kształtowaniu opinii publicznej przychylnej takiemu prawu, ani też okazywać mu poparcia w głosowaniu'" (por. EV 73). Jan Paweł II nie pozostawia w tym względzie miejsca na wyjątki. Nie można zatem stawiać prawa cywilnego przed czy ponad prawem moralnym. Niegodziwości, choćby zatwierdzone zostały jako obowiązujące i legalne, nie przestają być niegodziwościami.

ND: Co powinien zrobić katolik na stanowisku, w sytuacji kiedy musi dokonać wyboru, między ewangelią życia, a przestrzeganiem litery prawa?

PK: Prof. Jacek Hołówka podczas programu „Między sklepami” Szymona Hołowni powiedział, że etyka jest nauką miękką. Wypowiedzi Benedykta XVI z jego ostatniej pielgrzymki do Stanów Zjednoczonych pokazują, że jest dokładnie odwrotnie. Etyka jest nauką twardą, ponieważ prawda wyznacza granice tego co dobre. Innymi słowy, normy etyczne mają charakter jednoznaczny i zobowiązujący, niezależnie od tego, czy danemu człowiekowi to odpowiada, czy też nie. Wspólnota z Kościołem katolickim oznacza przyjęcie właśnie takiego spojrzenia na prawdę o człowieku i o świecie, o tym co dobre i co złe. Nie wystarczy się deklarować, jako członek wspólnoty, trzeba żyć tak jak dyktują normy tej wspólnoty. Konsekwentnie, odnosząc się do omawianej sytuacji, lekarz-katolik odmawiając dokonania aborcji ze względu na sprzeciw sumienia powinien złamać prawo i nie wskazywać innego lekarza czy placówki, w których aborcja miałaby być wykonana. Prokurator-katolik nie może wydać zaświadczenia, o którym wie, że ma być podstawą do dokonania aborcji. I konsekwentnie, Minister Zdrowia – jeśli jest katolikiem - nie może wyznaczyć szpitala, w którym ma być dokonana aborcja. Jeżeli za takim sprzeciwem wobec niemoralnego prawa mają pójść konsekwencje cywilne, a nawet karne – cóż, taka jest cena bycia świadkiem Chrystusa. Jeśli zatem lekarz ma stracić z tego powodu pracę – warto pamiętać, że właśnie z powodu sprzeciwu wobec prawa nakazującego uczestnictwo w aborcji wielu lekarzy przed 1989 rokiem straciło możliwość wykonywania zawodu. Analogiczny wymóg dotyczy prokuratora i innych urzędników państwowych.

ND: O jakiej podstawowej zasadzie moralnej musi przede wszystkim pamiętać katolicki polityk?

PK: Pierwszą zasadą, która obowiązuje katolika, chrześcijanina, jest wierność Chrystusowi. Nie ma znaczenia, w jakim zawodzie pracuje. Kilka lat temu Jan Paweł II wezwał katolickich prawników całego świata, by nie uczestniczyli w rozprawach rozwodowych (ani jako adwokaci, ani jako sędziowie). Kiedy indziej wezwał pracowników poradni rodzinnych w Niemczech, by nie wydawali zaświadczeń o konsultacjach, które mogłyby być wykorzystane – zgodnie z obowiązującym tam prawem – do przeprowadzenia aborcji. Wiara musi pozostawać jednoznaczna w swoich wymaganiach, w znakach dawanego świadectwa.
Tu jeszcze jedna uwaga. We wspomnianej encyklice „Evangeium vitae” Jan Paweł II przytacza szczególną sytuację, w której wolno zgodzić się na kompromis. „Szczególny problem sumienia mógłby powstać w przypadku, w którym głosowanie w parlamencie miałoby zdecydować o wprowadzeniu prawa bardziej restryktywnego, to znaczy zmierzającego do ograniczenia liczby legalnych aborcji, a stanowiącego alternatywę dla prawa bardziej permisywnego, już obowiązującego lub poddanego głosowaniu. […] W omawianej tu sytuacji, jeśli nie byłoby możliwe odrzucenie lub całkowite zniesienie ustawy o przerywaniu ciąży, parlamentarzysta, którego osobisty absolutny sprzeciw wobec przerywania ciąży byłby jasny i znany wszystkim, postąpiłby słusznie, udzielając swego poparcia propozycjom, których celem jest ograniczenie szkodliwości takiej ustawy i zmierzających w ten sposób do zmniejszenia jej negatywnych skutków na płaszczyźnie kultury i moralności publicznej. Tak postępując bowiem, nie współdziała się w sposób niedozwolony w uchwalaniu niesprawiedliwego prawa, ale raczej podejmuje się słuszną i godziwą próbę ograniczenia jego szkodliwych aspektów” (EV 73). Proszę zwrócić uwagę, że chodzi o ograniczenie liberalnego prawa (komentatorzy są zgodni, że był to papieski komentarz do zmagań nad polską ustawą aborcyjną), które już jest, nie zaś o zgodę na poświęcenie kogokolwiek. Nie można zatem tego wyjątku ustawiać jako kompromisu, który ma być końcem wysiłków w kierunku ochrony życia, ale jedynie pierwszym w tę stronę krokiem. Dramatem jest, że nasi politycy, nierzadko deklarujący otwarcie swój katolicyzm, uważają, że kompromis z 1993 roku ma charakter ostateczny, zaś wymienione w ustawie wyjątki są moralnie akceptowalne. Otóż nie są! Zgoda na ich pozostawienie w ustawie wynikała z niemożności przeforsowania (w ówczesnym układzie politycznym) całkowitej ochrony życia nienarodzonych dzieci. Zawartego kompromisu prawnego w żadnym jednak razie nie można utożsamiać z kompromisem moralnym, gdyż na taki w Kościele, w sumieniu prawdziwie chrześcijańskim zgody nie ma i być nie może.

[Rozmawiała Małgorzata Bochenek]

niedziela, 22 czerwca 2008

Pani minister

Na stronach forum Frondy, znanej, konserwatywnej i zawsze trochę występującej przed szereg witryny pojawiła się inicjatywa pisania listów do biskupa radomskiego Zygmunta Zimowskiego o "podejrzeniu popełnienia przestępstwa aborcji przez p. min. Ewę Kopacz w rozumieniu kan. 1398" i - w wypadku potwierdzenia zarzutów - ogłoszenia wobec niej ekskomuniki.

Trzeba tu przypomnieć kilka kwestii.
Po pierwsze, ekskomunika związana z popełnieniem grzechu aborcji nie jest deklarowana, lecz należy do kar latae sententiae, a więc zaciąganych na mocy zaistniałych faktów. Takich wypadków Kodeks Prawa Kanonicznego przewiduje kilka, z różnym stopniem zastrzeżenia instancji mogącej karę zdjąć.
Po drugie, inicjatywa ma znamiona swoistej nagonki - czy może lepiej: presji - na biskupa, który "powinien wyciągnąć konsekwencje"wobec niewiernych wiernych. Opinia publiczna niemal nigdy nie jest sprawiedliwym sędzią i obawiam się, że także w tym wypadku - mimo najlepszych zapewne intencji pomysłodawców - inicjatywa więcej przyniesie szkody niż pożytku. Zresztą, jakoś mi się dziwnie nieprzyjemnie kojarzy ta inicjatywa z innymi doniesieniami o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa, doniesieniami, których było ostatnio aż nadto.
Po trzecie, zgodnie z zasadą interpretacji prawa, którą od lat przypomina znajomy sędziwy kanonista, kary i zakazy interpretuje się wąsko, zaś przywileje interpretuje się szeroko. W tym wypadku należałoby poważnie sprawdzić, na ile działanie p. Minister miało znamiona czynnego, bezpośredniego współudziału w grzechu aborcji dokonanej przez inną osobę.

Z drugiej strony, niezależnie od tego, czy i na ile p. Minister współdziałała w aborcji, należy przypomnieć podstawową zasadę moralną: prawo wewnętrznie niegodziwe nie ma żadnej mocy wiążącej. Takim przepisem jest zalegalizowanie aborcji w jakimkolwiek wypadku i zmuszanie lekarza odmawiającego dokonania aborcji do wskazania innego lekarza lub ośrodka, który aborcji dokona. Wydaje się, że takim wewnętrznie niegodziwym prawem jest również zapis obligujący Ministra Zdrowia do wyznaczenia placówki, która dokona aborcji, na którą wydała zgodę prokuratura.

Konsekwentnie, jeśli trzymać się standardów moralnych:
Lekarz-katolik odmawiając dokonania aborcji ze względu na sprzeciw sumienia powinien złamać prawo i nie wskazywać innego lekarza czy placówki.
Prokurator-katolik nie może wydać zaświadczenia, które ma być podstawą do dokonania aborcji.
Minister Zdrowia - katolik - nie może wyznaczyć szpitala, w którym ma być dokonana aborcja.

Każdy z tych sprzeciwów oznacza złamanie prawa obowiązującego w Polsce. Prawa niegodziwego, ale istniejącego. Złamanie tych przepisów pociąga za sobą konkretne konsekwencje cywilne i karne. I chrześcijanin stoi wobec dylematu, czy poddać się niegodziwemu prawu, by chronić własną wolność, własne bezpieczeństwo, czy też sprzeciwić się niegodziwości i zostać za to ukaranym. Kiedyś ludzie wierzący wybierali śmierć by uniknąć grzechu...

Ale p. Minister szpital wyznaczyła i w dodatku - jak sama mówi - nie czuje się winna czemukolwiek. Zapomina, że legalność aborcji nie zmienia faktu, że dochodzi do zabójstwa niewinnej istoty ludzkiej.
Co miała zrobić min. Ewa Kopacz? W moim przekonaniu, jeśli chciała pozostać wierną Ewangelii życia, powinna była odmówić wypełnienia nakazu niegodziwego prawa i ewentualnie złożyć dymisję. Nie zrobiła tego, dlatego jej deklaracja wspólnoty z Kościołem katolickim jest jakoś ...nieszczera? Ponieważ zaś jej działanie miało charakter publiczny, nie sądzę, by w jej wypadku prywatna spowiedź i pokuta wystarczyły.

A swoją drogą pozostaje pytanie, co z politykami, którzy z jednej strony deklarują swój katolicyzm a z drugiej popierają legalność - choćby w niewielkim stopniu, ale jednak - przerywania ciąży. Tym wszystkim jednak, którzy myślą, że Kościół milczy, odpowiadam od razu - Kościół w sprawie aborcji nie milczy i nie milczał. Problem w tym, że się go nie słucha...