piątek, 1 maja 2009

Zwierzyniec

Poszedłem na spacer po Zwierzyńcu. Piękne, malutkie miasteczko, pełne zieleni, słońca i turystów. W końcu to długi (?) weekend majowy. Sklepikarze w gastronomii twierdzą, że jeszcze nie ma sezonu, ale lody i hamburgery już serwują. Samochodów sporo, choć nie tyle, by nie można było znaleźć miejsca na zaparkowanie - pod warunkiem, że ci, którzy przyjechali, umieją zaparkować (bywa z tym różnie).


Mnóstwo psów, na smyczach głównie, wyprowadzających swoich właścicieli na majową przechadzkę. Psów dużych i małych, ładnych i brzydkich, rasowych i kundli. Niektóre z nich wcale niegłupie, naprawdę umieją się zachować (w odróżnieniu od swoich właścicieli). W pewnym momencie zauważyłem pewną panią, która wyprowadzona była na spacer przez sporej wielkości buldoga. Przyszła z nim do "Kościoła na wodzie". I razem z nim usiłowała wejść do kościelnego przedsionka. Pies okazał się mądrzejszy od swej właścicielki, a jeśli nie mądrzejszy, to na pewno lepiej wychowany, bo do kościoła nie wszedł. Inni właściciele psów albo do kościoła nie wchodzili, albo przed wejściem przekazywali psią smycz w inne ręce.


A skoro o "Kościele na wodzie" mowa, to przyuważyłem ciekawy "kwiatek", lapsus z gatunku "złota czcionka". Na tabliczce informacyjnej o zabytku napis o zdobiących wnętrze świątyni freskach. BARKOWYCH freskach. No cóż, jakby nie było, to kościół na wodzie...

czwartek, 30 kwietnia 2009

Święto pracy

Jutro święto pracy. Dla niektórych 1 maja wciąż jest wspomnieniem po czasach minionych, dla innych – smutnym symbolem upadku socjalistycznych ideałów. Dla większości – mimo iż cieszy się wielką popularnością – 1 maja odgrywa znaczenie nie tyle ze względu na chęć uczczenia pracującego ludu miast i wsi, ale jako pierwszy dzień długiego weekendu, który zresztą w bieżącym roku nie będzie zbyt długi. A świętować lubimy...Mało kto pamięta, że 1 maja jest dniem wspomnienia św. Józefa. To drugie wspomnienie – obok uroczystości 19 marca – ukierunkowane jest na wskazanie roli pracy w życiu człowieka. Cyprian Kamil Norwid napisał kiedyś, że „piękno na to jest, by zachwycało do pracy - praca, by się zmartwychwstało”. Także Jan Paweł II zwracał uwagę, że praca ma nie tylko wymiar fizyczny, materialny, ale że odgrywa istotną rolę w życiu duchowym człowieka. Właśnie ta duchowa płaszczyzna czyni ludzką pracę tak wyjątkową. Jakkolwiek bowiem można się zachwycać przemyślnością i funkcjonalnością kopców termitów, wytrzymałością pajęczych sieci, czy też rozmiarami sieci tuneli kopanych przez różnego rodzaju gryzonie, tylko człowiek zdaje się mieć zdolność do refleksji nad wykonywaną pracą.Nie chodzi zatem o wykonywanie takiej czy innej czynności. Człowiek chce siebie rozwijać poprzez to, co robi. Chce siebie w swojej pracy zawrzeć i wyrazić. Właśnie dlatego bezrobocie jest tak dotkliwe. Oczywiście, są tacy, którym wystarczy zapewnienie środków finansowych, by zrezygnowali z wszelkiej formy aktywności i oddali się błogiemu lenistwu. Jest jednak wielu takich, którzy nawet gdy nie muszą pracować zarobkowo, szukają sobie zajęcia w wolontariacie lub po prostu oddają się obowiązkom domowym. Pracują, by wyrazić w swojej pracy siebie. Pracują, by wypełnić poprzez pracę swoje powołanie.Niekiedy jest to praca nie zauważana i nie doceniana przez otoczenie. Dziś chciałbym pochylić czoło wobec ukrytego wysiłku wielu tysięcy kobiet, które pracują w swoich domach, chroniąc płomień domowego ogniska. Wychowują dzieci, sprzątają, gotują, nie mając za to zwykle żadnej zapłaty poza okazjonalnym „dziękuję”. Czasem nawet tego brakuje. Nie przysługuje im ani wynagrodzenie, ani ubezpieczenie, ani emerytura, chociaż ich praca – nade wszystko praca wychowawcza – ma charakter kluczowy dla narodu i państwa, nade wszystko w ujęciu długofalowym. Mówi się o nich, że nie pracują, choć przecież ponoszony przez nie wysiłek nierzadko łączy się z nieprzespanymi nocami i zatroskaniem o bieżące funkcjonowanie domu. Często jest również tak, że zmuszone do pracy zarobkowej muszą powierzyć dzieci opiece żłobków i przedszkoli. Po powrocie z zakładu pracy zazwyczaj starają się wypełnić zadania wynikające z faktu bycia żoną i matką, de facto pracując na drugim etacie. Pół biedy, jeśli kobietę wspiera jej mąż, ale jakże często ma miejsce sytuacja, gdy zmęczony swoją własną pracą mężczyzna pozostawia kobiecie całość trudu opieki nad domem i rodziną, nie dostrzegając, że jest wobec niej niesprawiedliwy.Jutro święto pracy. Trzeba nam uszanować ten cichy trud zagonionych w domowym kieracie niewiast. Na ile to możliwe, trzeba im przyjść z pomocą, trzeba ich pracę docenić – także w wymiarze społecznym – chociażby poprzez przyznanie im ubezpieczenia i praw do emerytury. I w duchu sprawiedliwości trzeba każdej z nich z pokorą powiedzieć: „dziękuję!”