No to mnie uziemiło w USA. Wybuch wulkanu na Islandii doprowadził do zamknięcia przestrzeni powietrznej na Polską i siłą rzeczy muszę zostać w Ameryce...
Studenci czekają...
Konferencje czekają...
Semianrium czeka...
Dom czeka...
A ja tu siedze... i też czekam, aż pyły opadną. Problem w tym, że mogę poczekać nawet kilka miesięcy. Trzeba by było w takiej sytuacji poszukać drogi do jakiegoś mariańskiego domu i tam zabrac się za pisanie książki habilitacyjnej, co by czasu nie marnować.
A zaczęło się wszystko od tego, że ks. Prowincjał wysłał mnie na konferencję Love & Life Unlimited, organizowaną przez Instytut Papieża Pawła VI w Omaha, NE. Konferecja bardziej przypominała intensywny program szkoleniowy (w gruncie rzeczy tym właśnie była), nie zaś sesję naukową, jaką organizują uczelnie w celu wymiany doświadczeń i opinii na jakiś temat. Szkolenie poświęcone było Etyce seksualnej w świetle Humanae vitae i wynikających stąd konsekwencjach dla NaProTECHNOLOGY. Innymi słowy - wszystko to, co jest podstawą etyczną dla NaProTECHNOLOGY, systemu diagnostyczno-terapeutycznego opracowanego przez Dra Thomasa Hilgersa.
Konferencja jeszcze się nie zaczęła, gdy rozbił się samolot prezydenta Kaczyńskiego. I jeszcze się nie skończyła, gdy było jasne, że aby zapobiec rozbiciu się innych samolotów (z cokolwiek innej przyczyny wszakże), trzeba je uziemić. No więc uziemiono.
Kolejne godziny przynosiły kolejne komunikaty o kolejnych terminach decyzji w sprawie ewentualnego otwarcia przestrzeni powietrznej. A teraz przeczytałem, że można się spodziewać, iż erupcja wulkanu potrwa nawet 6 miesięcy. Ciekaw jestem, co to dla mnie będzie oznaczało. Jak by nie było, jestem w USA na delegacji służbowej z KULu i moje pozostanie tutaj nie jest efektem mojego wyboru. Może mnie nie wyrzucą... Ale książkę napisać trzeba. Szkoda tylko, że źródła do niej w znacznej mierze pozostały w kraju...
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
sobota, 17 kwietnia 2010
niedziela, 11 kwietnia 2010
Z amerykańskiej perspektywy
Trafiłem do Omaha w stanie Nebrasca w USA, by szkolić się w NaProTechnology u jej źródeł, w Instytucie Papieża Pawła VI, założonym przez Dr Thomasa Hilgersa. Słucham wykładów, rozmawiam z ludźmi - studentami i pracownikami Instytutu. Ciekawych rzeczy mnóstwo. Po raz kolejny widzę, jak genialny w swym stworzeniu jest Pan Bóg.
A jednak, wczoraj i dziś, najważniejsza lekcja nie ludzkiej płodności dotyczy, ale wiary. Jak zwykle zresztą...
A potem, nie ukrywam - zwłaszcza po pewnej rozmowie - przyszła refleksja, że takie myślenie w zasadzie niczym nie różni się od myślenia tych, którzy w Chrystusa i Jego zmartwychwstanie nie wierzą. Nie uwzględnia ani perspektywy życia wiecznego, ani tajemnicy, jak by nie było obecnie świętowanej, Jego miłosierdzia.
Czy to oznacza, że żałoba narodowa w katolickim kraju jest nie na miejscu? Nie, bo przecież i sam Pan płakał nad grobem Łazarza. To jest trudny czas, czas bólu dla tych, których bliscy zginęli, czas żałoby dla narodu, który stracił swoich przedstawicieli. Jednocześnie jednak trzeba nam wprost mówić, że Chrystus zmartwychwstał, i że śmierć nie jest ostatnim wydarzeniem, jakie ma miejsce w życiu człowieka.
I jeszcze jedno. To wydarzenie ma nas, mnie samego, wezwać do nawrócenia. Nie znamy czasu, w którym przyjdzie nam przekroczyć Bramę Życia. 8 kwietnia Chrystus wezwał nagle br. Stanisława Bednarza, ekonoma domu seminaryjnego w Lublinie. Nagle i niespodziewanie. Dziś lub jutro może tak samo wezwać mnie. Czy jestem gotowy?
Subskrybuj:
Posty (Atom)