środa, 6 sierpnia 2008

Główna przyczyna otyłości

Oto "Lipozene". Środek wspomagający odchudzanie, szeroko reklamowany w USA. Podaję link do ich strony internetowej, bo umieszczona tam reklama jest w moim przekonaniu skandaliczna. Proszę zwrócić uwagę, że wśród czynników zwiększających zagrożenie otyłością na pierwszym miejscu reklama wymienia posiadanie dzieci. Bardzo jestem ciekaw, czy to bezmyślność, czy zaplanowana strategia – element tego, co Jan Paweł II nazwał w swoim czasie „kulturą śmierci” i "spiskiem przeciw życiu".

wtorek, 5 sierpnia 2008

Czarny scenariusz

Czarny scenariusz to jedna z najgorszych, najbardziej wrednych i podstępnych broni, jakie Nieprzyjaciel wykorzystuje wobec mnie. Metoda działania jest prosta, jak budowa cepa: najpierw pojawia się myśl jakiegoś niefajnego rozwoju sytuacji, następnie stopniowo narasta przekonanie o nieuchronności tego ciągu wydarzeń, w którym każde kolejne jest gorsze od poprzedniego. Istota kłamstwa, jakim posługuje się demon zawiera się w tym, że podważa we mnie wiarę w to, że Bóg jest dobry, i to On jest Panem mojej historii.
Pokusa beznadziei, która się w ten sposób rodzi, wiąże się jednak z moją reakcją na wydarzenia, których nie ma, co więcej - wydarzenia, których najprawdopodobniej nigdy nie będzie, a jeśli nawet nastąpią, to Bóg mnie przez nie przeprowadzi, tak jak prowadził dotąd przez całe moje życie.

Marzenia

Z marzeniami trzeba uważać. Mają tendencję się realizować, nie wszystkie i nie zawsze, zazwyczaj nie w porę i nie tak, jak by się człowiek spodziewał. Wszystko jest inaczej, niż się oczekiwało. Czasem lepiej, czasem gorzej. Jednocześnie nie można powiedzieć: "nie chciałem"...

Podobnie jest z modlitwą. Wierzę głęboko, że Bóg wysłuchuje każdej modlitwy, choć mam też dziwne przeświadczenie, że zazwyczaj Jego odpowiedź jest (będzie) inna, niż się spodziewam. Moja wizja Jego odpowiedzi rzadko pokrywa się z tym, co mi zaserwuje. A z drugiej strony, gdy odpowiedź przychodzi, nie mogę powiedzieć: "nie prosiłem o to"...

Mam nieco mieszane uczucia, gdy myślę nad tymi marzeniami i modlitwami, co to z nich wyszło inaczej, niż mi się widziało. Mieszane, ponieważ nie jest tak, jak chciałem, jak planowałem, jak mi się zdawało, że będzie dobrze. Mieszane, ponieważ jednocześnie - jeśli tylko zgadzam się na to, by Bóg był Panem mojej historii - jest zdecydowanie lepiej, niż byłbym w stanie zaplanować. Niby nie po mojemu, ale jestem zadowolony. Czasem boli (nawet bardzo), ale w ostatecznym rozliczeniu błogosławię Go za Jego Opatrzność.

niedziela, 3 sierpnia 2008

Nie-ślub

Podobno w Warszawie odbył się pierwszy w Polsce ślub lesbijskiej pary. Media (przynajmniej te internetowe) odnotowały ten "fakt" bardzo skrzętnie. Piszę "fakt" w cudzysłowie, ponieważ rzekomy ślub nie miał żadnej mocy prawnej. Innymi słowy od strony formalnej był prywatną ceremonią o całkowicie prywatnym znaczeniu. Z drugiej strony niewątpliwie nosił znamię propagandowego lobby homoseksualnego. Ostatnimi czasy znaków aktywności tego lobby było zadziwiająco dużo, więc ten wybryk niespecjalnie mnie zdziwił, choć jednocześnie mocno zirytował, bo był i jest przejawem wyjątkowej bezczelności.

Właśnie z tego powodu czekam teraz na reakcję władz państwowych. Nadanie rozgłosu usiłowaniu formalizacji związku w Polsce nielegalnego świadczy bowiem o zamiarze jawnej prowokacji i o lekceważeniu obowiązującego w naszym kraju porządku prawnego. Oczywiście, prawo cywilne nie przesądza o porządku moralnym, ale jednocześnie powinno stać na jego straży. Jak na razie, porządek prawny w Polsce bronił opartej na prawie naturalnym rodziny, zbudowanej na więzi między mężczyzną i kobietą.

Tak więc czekam na to, co zrobi prokuratura i sąd, choć zapewne nie zrobią nic. W moim przekonaniu Polskie Stowarzyszenie Racjonalistów powinna być zdelegalizowane, choć taka delegalizacja wywołałaby furię w instytucjach unijnych. Delegalizacja organizacji lekceważącej porządek prawny nie ma jednak nic wspólnego z dyskryminacją osób o skłonnościach homoseksualnych czy brakiem tolerancji względem nich. Wolność stowarzyszeń ograniczona jest granicami wyznaczonymi przez Konstytucję RP. Nie jest zatem brakiem tolerancji niezgoda na dyktat prowokatorów, promujących niemoralne i zgubne w skutkach związki.

Tolerancja, jak ją rozumieją homoseksualni lobbyści miałaby polegać na zgodzie na każdy z ich pomysłów i rezygnacji z własnych przekonań. Innymi słowy, ja i inni katolicy mamy obowiązek być "tolerancyjni", ale homoseksualni lobbyści tolerancyjni być nie muszą. Ochrona ich praw miałaby przejawiać się w ich promocji. Ale to nie jest tolerancja, jak ja ją rozumiem.

Dla mnie tolerancja oznacza, że nie będę ich obrażał, wyzywał i zamykał do więzień z tego powodu, że mają inne skłonności seksualne. Tolerancja nie stoi jednak w sprzeczności z wypowiedzeniem przekonania, że homoseksualna skłonność jest przejawem swoistego zaburzenia o charakterze psychicznym bądź psychosomatycznym, ponieważ budowa organów seksualnych jednoznacznie wskazuje na ich heteroseksualne przeznaczenie (wiem, wiem - psychiatrzy i seksuolodzy ogłosili, że to nie jest schorzenie; ja mam swoje zdanie). Tolerancja oznacza, że skłonność homoseksualna nie czyni z ludzi nią naznaczonych osób złych w moich oczach, choć działania homoseksualne są w moim przekonaniu złymi z natury.

Ja osoby homoseksualne i sam homoseksualizm toleruję, ale nic więcej. Jeśli homoseksualista będzie potrzebował pomocy, bo będzie głodny czy spragniony, pomogę mu, jak każdemu innemu. Ale tak samo, jak każdemu innemu, będę mówił prawdę, tak jak ją odczytałem, i zło będę nazywał po imieniu. W Objawieniu znajduję bowiem słowo, że Pan Bóg też nie lubi, gdy seksualnością się człowiek bawi wbrew naturze (swoją drogą, każda zabawa seksualnością w ostatecznym rozrachunku jest wbrew naturze, bo seks nie służy do zabawy).

Jeśli moje rozumienie tolerancji czyni ze mnie zatwardziałego reakcjonistę i ksenofoba (to ostatnio bardzo modna inwektywa rzucana pod adresem katolików) - wolę być reakcjonistą i ksenofobem z Chrystusem, niż tolerancyjnym liberałem bez Niego.