Zawsze, kiedy zdarza się katastrofa taka jak ta na Haiti, pada pytanie, gdzie jest Bóg. I zawsze znajdzie się wielu takich, którzy z satysfakcją stwierdzą, że skoro śmierć poniosło tylu niewinnych, to Bóg albo nie jest wszechmocny (a więc nie jest Bogiem), albo nie jest dobry (i wtedy nie warto w Niego wierzyć). Ja wierzę jednak, że Bóg jest na Haiti, z tymi, którzy cierpią, z tymi, którzy im pomagają, i z tymi, którzy tam zakończyli swoją ziemską drogę nade wszystko.
Są też inni interpretatorzy katastrof – naturalnych i wywołanych przez człowieka. Ci dopatrują się w nich kary za grzechy. W sumie, trudno się dziwić. Apostołowie też pytali Jezusa, czyj grzech jest przyczyną ślepoty żebraka; dla nich związek pomiędzy grzechem a cierpieniem był oczywisty.
Ja widzę takie wydarzenia w nieco innej perspektywie. Jak powiedziałem, wierzę w Boga, który kocha człowieka. Bywa, że daje temu człowiekowi cierpienie, jako szanse na wewnętrzny wzrost i dojrzewanie. Bóg stworzył człowieka przecież nie po to, by temu się wygodnie żyło, ale by przygotowane dlań szczęście trwało wiecznie. Dary Boże ukierunkowane są na wieczność, a nie w miarę pogodne przeżycie kilkudziesięciu lat ziemskiej egzystencji.
Wydarzenia takie jak trzęsienie ziemi na Haiti staram się widzieć przez pryzmat Wcielenia i Zbawienia w Chrystusie, obecności Syna Bożego pomiędzy ludźmi jako jednego z nas. I On cierpiał niedostatek, trudy codzienności. I On także doświadczył niezawinionego cierpienia, tyle że z ręki innych ludzi, a nie kataklizmu przyrodniczego.
Ta teologiczna, zbawcza perspektywa w żadnym stopniu nie umniejsza trudu i dramatyzmu wydarzeń na Haiti. Wręcz przeciwnie! Wstrząsy, które zrównały niemal cały kraj z ziemią, trzeba, by wstrząsnęły i nami, którzy stąpamy po stabilnym gruncie. I by otworzyły nasze serca.
Nie chodzi tylko o sięgnięcie do portfeli. To też. Haitańczykom potrzebne jest wsparcie finansowe. Ale też nam samym potrzebna jest głębsza, solidna refleksja nad ludzką kondycją. Bo choć trzęsienia ziemi w Polsce się zdarzają tylko w okolicach kopalń, to różnego rodzaju katastrofy i kataklizmy mają miejsce. Wielu ludzi i w Polsce ginie nieprzygotowanych na śmierć – choćby w wypadkach drogowych. I to nieprzygotowanie, lekceważenie relacji z Bogiem i ludźmi, to jest prawdziwe nieszczęście. Śmierć co prawda nas zawsze dopadnie z zaskoczenia, nas i naszych bliskich. W tym sensie jakoś zawsze będziemy nieprzygotowani. Ale jeśli ponadto będziemy z dala od Boga, może nam zabraknąć sił i chęci, by w tym ostatnim momencie do Niego powrócić.
Bóg jest po naszej stronie. Jest po stronie nas, pielgrzymów przez ziemskie padoły. Na różne sposoby do nas mówi, starając się zwrócić naszą uwagę na rzeczy najważniejsze. Dobrze by było, gdybyśmy dali się zainteresować wiecznością. Oj dobrze! Bo wtedy, gdyby nawet przyszło umierać niespodziewanie, odchodzilibyśmy przygotowani na spotkanie z Bogiem.