Na wczorajszą Eucharystię, którą sprawowałem w intencji Mamy, przyszło ponad 30 osób. Trzy lata temu modlili się o jej zdrowie. Teraz przyszli, by się ze mną pomodlić w ofiarowanej za nią Mszy św. Przyszli, by być razem ze mną... To niezwykłe doświadczenie, zobaczyć radość na ich twarzach ze spotkania z księdzem, którego znali w sumie bardzo krótko.
Wzruszające są te spotkania; raz po raz pojawiają się tu głosy, bym został w Jackson, bo oni tu mnie potrzebują. Gdy odpowiadam, że moje miejsce jest w Lublinie, kiwają ze smutkiem głowami, że tak, rozumieją, ale może bym jednak został...
Pan Bóg czasem daje takie "cukierki", pozwala zobaczyć owoce obecności, pracy, wypowiedzianych słów... On dobrze wie, że wychowywanie, to nie tylko upomnienia i kary w przypadku wykroczeń i błędów, ale także pochwały i nagrody za dobrze wykonaną pracę. Martwię się tylko, by mi wszystkich nagród (jeśli się jakieś należą) nie dał tutaj, na ziemi. W sumie ważniejsze jest, by być uczestnikiem tej ostatniej, po drugiej stronie Bramy Życia.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz