Niedawno dowiedziałem się, że pewna szacowna fundacja (słyszałem o niej wiele dobrego w swoim czasie) zajmująca się m.in. pomocą osobom uzależnionym od alkoholu i narkotyków rozszerzyła swoją aktywność o pomoc osobom zagrożonym i zarażonym wirusem nabytego braku odporności, czyli HIV. Wśród haseł reklamujących akcję "Obudź się! Żyj!" natrafiłem na dodane przez kogoś (na szczęście odrzucone przez nadawcę reklamy ale i samą fundację zdanie: "Czy możesz sobie pozwolić na pełne zaufanie?"
Obudziło ono we mnie smutną refleksję związaną głównie z innymi, dosyć mocno reklamowanymi programami profilaktyki HIV/AIDS. Takie pytania, stawiają w moim przekonaniu pod znakiem zapytania sam fundament jedności małżeńskiej. Nie ma - przynajmniej od ludzkiej strony (bo przecież jest jeszcze łaska sakramentu) - ważniejszej rzeczy między mężem i żoną, jak bezwarunkowe zaufanie. Niestety, zakwestionować zaufanie jest łatwo. Wbić klin nieufności jest łatwo. A skutki mogą być opłakane. Podejrzliwość i nieuzasadniona zazdrość stopniowo jątrząc w sercu człowieka stopniowo czynią go niezdolnym do miłości.
Zdaję sobie sprawę, że autorzy programów profilaktycznych starają się podejść do rzeczywistości w sposób realistyczny. Wiedząc, że współżycie seksualne jest traktowane jako rzecz oczywista niezależnie, czy ludzi łączy węzeł małżeński, czy też nie, wskazują na łatwość zainfekowania wirusem HIV. Wszystko prawda. Paradoksalnie jednak wpisują się w ów klimat akceptacji dla powszechnej demoralizacji, niejako potwierdzając to założeniem, że "wszyscy to robią" i "do nikogo nie można mieć pełnego zaufania".
Mało kto dziś wierzy w czystą, wolną od seksu przyjaźń między mężczyzną a kobietą. Mało kto wierzy w piękne, czyste narzeczeństwo i w bezkompromisową wierność małżeńską. Z góry zakłada się, że jeśli mężczyzna jest sam na sam z kobietą, to będą współżyli. Z góry też zakłada się, że niemożliwe jest wychowanie do czystości i wstrzemięźliwości seksualnej. Z tego braku wiary rodzą się programy nazywane profilaktyką AIDS i kampanie wzywające do robienia testów na obecność wirusa HIV.
Wydaje mi się, że nie wszystkie tego typu inicjatywy dadzą się pogodzić z chrześcijańską wizją małżeństwa i rodziny i z chrześcijańską wizją świata. Program ABC (Abstynencja, Bycie wiernym i Prezerwatywy - ang. Comdom, stąd nazwa programu) właśnie ze względu na propagowanie użycia prezerwatywy jest nie do pogodzenia z chrześcijańską wizją moralności. Przed zakażeniem drogą seksualną chroni wyłącznie abstynencja poza małżeństwem i wierność w małżeństwie. Współżycie poza małżeństwem jest ze swej natury niegodziwe, i nie widzę żadnego powodu, by uznawać je za normalne i dobre, nawet jeśli grzech cudzołóstwa ma charakter niemal powszechny.
Co zatem mogą zrobić chrześcijańskie organizacje, jeśli chcą włączyć się w profilaktykę HIV/AIDS? W moim przekonaniu mogą i powinny promować chrześcijańską wizję moralności. Że nie dostaną na to pieniędzy z Unii Europejskiej czy Ministerstwa Zdrowia? Trudno... Wiara nie jest po to, by zarabiać, a ci, którzy ją traktują jako źródło zysku, najlepiej na tym w ostatecznym rozrachunku nie wychodzą. Że będziemy jako chrześcijanie wyśmiewani i krytykowani - cóż, a bo to pierwszy raz?
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
6 komentarzy:
To w takim razie poproszę jeszcze o rade skąd organizacje chrześcijańskie mają brać pieniądze na owa profilaktykę
Od chrześcijan, czy to nie oczywiste?
ładny ogólnik, poproszę o konkrety
To nie jest bardzo skomplikowane, więc się dziwię uwagom anonimowym zresztą... Wystarczy by zorganizować zbiórkę wśród tych, którzy uważają się za chrześcijan i chcą działać zgodnie z wymogami wiary. To nie będą duże pieniądze, ale z tego, co pamiętam, to Chrystus i jego Apostołowie też nie byli bogaczami. Siłą prawdy jest sama prawda. Wolniejsza droga, ale trwalsza i skuteczniejsza na dłuższą metę.
Jestem Księdzem opiekującym się Stowarzyszeniem. Działamy od 10 lat i od początku zajmowaliśmy się także problematyką HIV/AIDS. Mamy wielu edukatorów jeszcze więcej przeszkoliliśmy w tym temacie. Zapraszani jesteśmy do szkół, aby mówić o profilaktyce i z tego korzystamy, np. w najbliższy poniedziałek na zaproszenie o. Kapucynów w Lubartowie. Nie promujemy rozwiązłego stylu życia, lecz wierność i trwanie we wspólnocie małżeńskiej. Przejmując w styczniu tego roku PKD wykonujący anonimowo i bezpłatnie badania w kierunku HIV, nie mieliśmy na celu umoralnianie osób tam przychodzących. Jednak z tego nie rezygnujemy, poprzez rozmowy z tymi którzy chcą rozmawiać z psychologiem czy też księdzem. Jest to bardzo cenne dla mnie ponieważ jako Ksiądz mogę pomóc ludziom poranionym nieraz poszukującym drogi życia - do czego uczył i zachęcał Jezus Chrystus: "Przyjdźcie do mnie wszyscy którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię". Kampania, której pomysł zrodził się na początku roku, ma na celu uświadomienie szczególnie młodym ludziom, dróg przez które dochodzi do zakażenia wirusem HIV oraz promowania PKD w Lublinie. Wiemy dobrze, że rzadko dochodzi do zakażenia w małżeństwie sakramentalnym, natomiast wiemy także, że rozwiązłe życie, niesakramentalne, może prowadzić do zakażeń. Ale czy takie osoby można w imię miłości bliźniego pozostawić bez pomocy, czy też czekać aż sami do nas zapukają. Sąsiadujemy z Ukrainą, gdzie mówi się o pandemi wirusa HIV. Tym bardziej trzeba modlitwy oraz działań. nie zawsze zaangażują się instytucje państwowe - pomocowe, ponieważ trzeba opłacić także pracowników, "a Stowarzyszenia zrobią to za darmo". Kampania nosi nazwę: "Obudź się! ... ŻYJ!". na bibordach, które ukażą się w następnym tygodniu jest dodane zrób test na HIV, tak samo w spotach telewizyjnych emitowanych od dzisiaj. Dodatek o zaufaniu a raczej pewności pojawi się w reklamach umieszczanych w ubikacjach, w kawiarniach, dyskotekach, pubach, do których najczęściej przychodzą młodzi ludzie raczej przygotowujący się do życia małżeńskiego i niejednokrotnie pod wpływem używek podejmujących ryzykowne zachowania - co jest niegodziwe. To zadanie rodziców, katechetów, naszego Stowarzyszenia, Księdza, abyśmy młodych ludzi uświadamiali i zachęcali do czystości - wstrzemięźliwości i wierności. Trudno to czynić w barach, pubach. czynimy to z ambon, na katechezie, spotkaniach duszpasterstwa. Do ilu osób docieramy? Myślę, że do niewielu. Będę się cieszył jeśli jedna osoba zatrzyma się na chwilę i zmieni swoje życie, może też przyjdzie do Księdza czy do mnie po pomoc, może się wyspowiada.
Acha! Nie promujemy programu ABC i nie rozdajemy takich broszur, ani prezerwatyw. Znamy naukę Kościoła i chcielibyśmy, aby wierność i czystość były czymś oczywistym, wypływającym z wolności człowieka danej nam przez Boga.
Serdecznie pozdrawiam. Ks. Piotr Drozd
Bardzo dziękuję, Księże Piotrze, za ten komentarz (i za wcześniejszy telefon, który pozwolił mi nieco poprawić mój felieton). Cieszę się, że Księdza Stowarzyszenie stara się małymi krokami, po cichu ale konsekwentnie głosić Ewangelię Nadziei ludziom, którzy szukają nowego początku dla swojego życia.
Prześlij komentarz