Wędrowiec był pełen wątpliwości. Dlatego podróżował. Był wszędzie i im dłużej szukał dowodu na istnienie i działanie Boga, tym bardziej przerażała go wewnętrzna pustka niemożności odnalezienia odpowiedzi. Do samotni dotarł po wielu dniach mozolnego przebijania się przez lasy i bagna wiedziony bardziej chyba zmęczonym uporem niż nadzieją na znalezienie Odpowiedzi. W końcu dotarł. Zatrzymał się na polanie, przy strumieniu, gdzie stary Pustelnik prał mocno dziurawą koszulę.
- Czy wierzysz w cuda? - zapytał Wędrowiec. Słyszał o nim, że uzdrawia, może nawet wskrzesza. Ludzie mówili.
Odpowiedziała mu cisza. Pustelnik znieruchomiał, ale po chwili powrócił do poprzedniej czynności. Wędrowiec powtórzył pytanie.
- To zależy, co rozumiesz, przez "cuda" - odpowiedział w końcu starzec. - Dla jednych, cudem jest, gdy Bóg robi to, czego chce człowiek. Dla mnie, cudem jest sytuacja, gdy człowiek robi to, czego chce od niego Bóg.
Wędrowiec się zamyślił. Przebył długą drogę, by zobaczyć dowód, że Bóg jest i dokonuje rzeczy niezwykłych. Całe życie szukał kogoś, kto pokona jego wątpliwości. I kiedy w końcu wydało się, że znalazł, kilka słów wypowiedzianych przez starego Pustelnika cofnęło go do początku drogi. Do czasu, gdy słyszał głos serca. Gdy znał odpowiedzi. Gdy wiedział.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz