Dziś się zaczął rok kapłański. W liście napisanym na tę okoliczność Benedykt XVI przywołuje Proboszcza z Ars jako wzór dla nas, którzy zostaliśmy zaproszeni do kapłańskiej posługi. Nie będę tu przytaczał całego listu - każdy może go przeczytać sam, jeśli chce. Chcę natomiast podzielić się swoim spojerzeniem na św. Jana Marię Vianey'a.
Oto człowiek prosty. Jeśli widzi, że coś jest dobre, idzie za tym. Jeśli potrzebne - uczestniczy. I dlatego całkowicie zawierzył Chrystusowi i oparł na Nim swoje pasterzowanie. Stąd właśnie długie godziny na adoracji i w konfesjonale. Stąd jednoznaczne wezwania do nawrócenia, niezależnie od osoby penitenta.
Oto człowiek kochający. Zawsze miał czas i serce dla bliźniego. Jeśli miał coś jeszcze, to się tym też dzielił, choć bywały dni, gdy poza sercem i czasem nie miał nic. Odwiedzał ubogich, odrzuconych, chorych. Oddał im swoje serce.
Oto człowiek ubogi. W swoim ubóstwie był bratem dla największych nędzarzy i znakiem sprzeciwu dla zadowolonych z siebie bogaczy.że właśnie dlatego każde jego słowo miało taki ciężar...
Oto człowiek święty. Walczył o tę świętość, czasem dosłownie zmagając się z atakującym go demonem, a czasem przezwyciężając własne słabości, zniechęcenie, zmęczenie. Liczył się najpierw Bóg i Jego sprawy. A zaraz potem ci, do których go posłano.
Chciałem napisać, że chciałbym być taki, jak on. Chciałem, ale prawda jest taka, że - jak pewnie wielu innych - jest to nie do końca prawda. Chciałbym korzystać z owoców bez ponoszenia kosztów, bez zmagania, a tak się nie da. Prawdę mówiąc, cały czas mnie ten radykalizm porzeraża trochę. Nie chcę rezygnować z tego, co mam. W gruncie rzeczy postać świętego Proboszcza jest dla mnie wezwaniem do nawrócenia, z którym się jeszcze muszę nie raz zmierzyć. Na razie nie bardzo chyba umiem...
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
1 komentarz:
chyba znacznie ważniejsze jest stanięcie w prawdzie, że nie jest się ideałem i trzeba nieustannie zmagać się ze słabościami, ze zwykłym, ludzkim przywiązaniem do ludzi, rzeczy, miejsc, niż wmawianie sobie i ludziom, że życie radykalne jest proste i że chrześcijanin ZAWSZE COŚ MUSI bez względu na to jaki jest jego stan ducha, forma. życie idealne dlatego jest idealne, że jest... ideą, czymś do czego dążymy i to dążenie, droga, pokonywanie siebie jest istotniejsze niż ciągłe rozczarowania i obwinianie się, że znów coś nie wyszło.
Prześlij komentarz