Faktem jednak jest, że ściga go kalifornijski wymiar sprawiedliwości za współżycie z 13-letnim dzieckiem. Nie ma znaczenia, czy dziewczynka wyglądała na starszą, bo R. Polański wiedział ile ma lat. Popełnił przestępstwo, złamał prawo, ale - co znacznie gorsze - złamał delikatną strukturę psychiczną tego dziecka. List gończy i aresztowanie nie są żadną formą znęcania się nad nim - to raczej smutna i bolesna konsekwencja wyborów i działań podjętych przez niego przed laty. Polański ponosi odpowiedzialność za to, co zrobił jako dorosły wobec dziecka.
Politycy i artyści domagają się wycofania aktu oskarżenia, dopominają się o prawo łaski - wszystko w imię zasług dla kultury. Co się stało z bezwzględnym dążeniem do sprawiedliwości, które cechuje współczesne życie publiczne? Nie mam żadnych złudzeń, że gdyby na miejscu Polańskiego był ktokolwiek inny, zwłaszcza katolicki duchowny, media i politycy z równie wielką gorliwością dopominaliby się surowych kar i wysokich odszkodowań dla ofiary molestowania seksualnego. Ale - jak to Orwell napisał - "wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są bardziej równe, niż inne".
Nie dopominam się kary dla reż. R. Polańskiego, ale zwracam uwagę na tę faryzejską moralność publiczną, która gładko przebacza celebrytom i pastwi się na "zwykłych śmiertelnikach". Jeśli słowo "sprawiedliwość" ma oznaczać cokolwiek sensownego, trzeba zrewidować albo jej zastosowanie w stosunku do celebrytów, albo w stosunku do reszty ludzi. Bardzo jestem ciekaw, co orędownicy praw dzieci będą mówili w tej sytuacji, zwłaszcza z trybun sejmowych.
1 komentarz:
polański jest mistrzem kina, wielki artysta może być moralnym zerem, ale nie powinno być przyzwolenia dla tego typu zachowań. należałoby publicznie potępic ten czyn, a jednocześnie zamknąć tą sprawę, zpowodu przedawnienia którego nie ma w amerykanskim prawie.
Prześlij komentarz