czwartek, 15 lipca 2010

Polskie Kolejki Pasażerów

Kupowałem dziś bilet, taki "Superbilet". Na 2 miesiące do przodu, za 50 PLN na dowolnym dystansie, wraz z miejscówką. W sumie - rarytas. Tyle że kupowanie w kasach lubelskiego dworca zakrawa na swoistą paranoję. Kolejki do kas kolejowych są i były wszędzie i zawsze. W każdym kraju. Ale tylko w Lublinie spotkałem się z sytuacją, w której kasjerka, aby sprzedać bilet, musi odejść od swojego skomputeryzowanego stanowiska, by w komputerze na zapleczu sprawdzić numer pociągu, na który rzeczony bilet ma być sprzedany. Delikatnie rzecz ujmując odbieram to jako poważny regres technologiczny.
Jak myślę powody są możliwe dwa, a u podstaw któregokolwiek z nich jest trzeci.
1. Systemy są kompatybilne, ale nie są połączone w sieć. Rozwiązanie: kupić router i kable sieciowe. Koszt dla PKP w Lublinie około 400 zł.
2. Systemy komputerowe są niekompatybilne. Rozwiązanie: zrobić update oprogramowania, by nie trzeba było sprawdzać w innym programie numeru pociągów. Koszt - trudny do oszacowania, ale w kontekście historii efektywności zarządzania PKO - wysoki.
3. Ktoś nie pomyślał, a jeśli pomyślał, to z powodów pozamerytorycznych zadecydował, jak zadecydował. Rozwiązanie: Pomyśleć i podjąć działania merytoryczne. Koszt w przypadku zaniedbania - trudny do oszacowania, bo jeśli powodem jest bezmyślność, pojawią się kolejne kwiatki ludzkiej głupoty utrudniające życie pracownikom i pasażerom. A jeśli jest to efekt pozamerytorycznych rozwiązań, oznacza to, że ktoś kogoś "przekonał" do zastosowania rozwiązań niekorzystnych dla wszystkich poza decydentem. Nie bardzo mi się podoba ta koncepcja, ale jeśli ktoś ma ciekawsze hipotezy - jestem otwarty na sugestie.

Nie od dziś PKP wzbudza mój niesmak. Zbyt często na lubelskich trasach widziałem wagony zdewastowane i brudne, zaś dworce tak zapuszczone, że nie było gdzie spocząć w oczekiwaniu na transport. W pociągach niebezpiecznie było podróżować samemu, a tym bardziej zasnąć. To się powoli zmienia, to prawda, ale zbyt wolno. Zbyt wolno zmienia się mentalność włodarzy i pracowników PKP, którzy nie dostrzegają, że pracują dla pasażerów, a nie że pasażerowie dla nich. Pamiętam jakie protesty były podnoszone na konkurencję w postaci busów na trasie Lublin-Warszawa. Taniej, szybciej i bezpieczniej było busem. Do dziś jest. I nie czeka się w kolejce do kasy.

Nie, PKP się nie zmieniły. To nadal są Polskie Kolejki Pasażerow. I nie napawa nadzieją, że są to coraz krótsze kolejki. Ubywa pasażerów i ubywa połączeń, bo ludzie nie chcą jeździć na tych warunkach. Można się na pasażerów oburzać, można się na nich obrażać, ale ludzie głosują tu swoimi portfelami. I coś tak czuję, że gdyby mieli realną konkurencję kolejową, to PKP przędłyby jeszcze gorzej. Może czas zacząć merytorycznie myśleć, proszę Państwa?

2 komentarze:

Jakub Ruszniak pisze...

Księże, w pełni rozumiem irytację. Ale to jeszcze nic: jakiś czas temu kupowałem bilet w stolicy. Kolejki oczywiście potężne, ale najciekawsze: spytałem o połączenie, które wcześniej znalazłem w internecie - pani w kasie nic nie wie. Dopiero jak jej wszystko przedstawiłem, również odeszła od skomputeryzowanego stanowiska, wyciągnęła stary zeszyt, coś zaczęła przeglądać i sprzedała mi w końcu bilet na to połączenie... PKP... Pozdrawiam, z Bogiem!

Anonimowy pisze...

Polacy to jednak lubią ponarzekać ;)

Jeździłem PKP przez 10 lat z Łodzi do Lublina, wysiedziałem się i wyspałem niejednokrotnie na dworcach - ze względu na brak połączeń - ale nie narzekam :) Odrobina ascezy nie zaszkodzi ;) Ostatecznie, gdy ktoś nie lubi PKP może jeździć PKSem ;)