Prawdę mówiąc, zawsze podziwiałem tych, którzy piszą pamiętniki, dzienniki i tym podobne historie. Zwłaszcza, jeśli robili to często, nawet codziennie. Sam próbowałem kilka razy się za skrybowanie wziąć, ale nie miałem do tego przekonania. Jeśli dziś się odważyłem stworzyć i rozpocząć własnego bloga, to dlatego, że kilka miesięcy temu przeczytałem zachętę ze strony wysoko postawionych hierarchów Kościoła, że blog może i powinien być narzędziem ewangelizacji jako sposób na osobiste świadectwo. Więc chcę się podzielić moją wiarą z tymi, którzy zechcą słuchać/czytać.
Przez długi czas mój opór budziła nieufność co do formy (nie chcę uprawiać jakiegoś duchowego ekshibicjonizmu) oraz do własnych umiejętności (w tym wytrwałości). Nie powiem, pewności w żadnych z tych kwestii nie mam, ale nie mam innej drogi, by się przekonać, jak spróbować. Jeśli zatem pomysł upadnie, wybaczcie. Jeśli chcecie ze mną dzielić moje poszukiwania Bożych ścieżek - zapraszam.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
1 komentarz:
Gratuluję rozpoczęcia przygody z blogiem.. Wierzę, że będzie rownie opiniotwórczy i interesujący jak Felietony. Pozdrawiam
Marcin Igras
Prześlij komentarz