To najważniejsze wydarzenie w historii świata, bo jest znakiem nadziei, która zawieść nie może. Zmartwychwstanie Chrystusa uwiarygadnia całe Jego nauczanie, całe orędzie biblijne o Bogu, który kocha człowieka. Oczywiście są tacy, którzy powiedzą, że zmartwychwstania nie było, że to oszustwo, spisek czy manipulacja. Może ich być wielu...
Nie widzę powodów, by poddawać w wątpliwość świadectwo ludzi, którzy mieli wszystkie powody, by milczeć, ale woleli stracić twarz i dobre imię, byle tylko dać świadectwo o tym, czego byli uczestnikami. Jeśli wiarę się daje autorom dokumentów, w których się przechwalają, to dlaczego nie tu? Tym bardziej, że za biblijnym świadectwem stoi także po ludzku zupełnie niezrozumiała gotowość oddania wszystkiego dla imienia Chrystusa.
Piotr podczas Ostatniej Wieczerzy zapewniał, że będzie wierny, choćby wszyscy zwątpili. Cisną mi się na usta podobne słowa: choćby już nikt nie wierzył w zmartwychwstanie, ja się tej wiary będę trzymał. I choć mam świadomość zarówno historii zaparcia się mojego Świętego Patrona, jak i własnych grzechów, mam nadzieję, że właśnie ta wiara w miłość potężniejszą niż śmierć - ta sama, która pozwoliła nawrócić się Piotrowi - utrzyma mnie przy Chrystusie, pozwoli mi się nawrócić z każdego upadku.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz