środa, 26 marca 2008

No i skończyło się kompromisowanie

Prawdę mówiąc, nie zdziwiłem się, gdy zachęcona przez Radę Europy lewica ogłosiła ustami Olejniczaka, że kompromis zawarty przy uchwalaniu ustawy aborcyjnej należy do przeszłości i należy skończyć z zaściankowością Polski. Nie zdziwiłem sie, choć jeszcze rok temu cała niemal polska scena polityczna - z częścią lewicy włącznie - zgodnie krzyczała, że to dobry kompromis i nie należy go ruszać. Nie zdziwiłem się, bo zmiana stanowiska była tylko kwestią czasu.
Niestety, w zdecydowanej większości mieniący się katolickimi parlamentarzyście zapomnieli (a może im nikt nie powiedział), że kompromis z 1993 roku miał być pierwszym krokiem na drodze do całkowitej delegalizacji aborcji w Polsce. Tylko jako pierwszy krok, zgodnie z zasadą stopniowości, mógł zostać zaakceptowany od strony moralnej. Kiedy jednak uznali go za punkt dojścia, za cel sam w sobie dobry i wystarczający, stracił on swoją legitymizację.
To nie był dobry kompromis. A teraz stał się kompromisem fatalnym. Fatalnym po pierwsze ze względu na swoją niejednoznaczność moralną, która w sposób nieunikniony działa demoralizująco na ludzi. Fatalnym po drugie, ponieważ pozwala ową niejednoznaczność wykorzystać, by liberalizować powtórnie prawo.

Historia kompromisu nad ustawą aborcyjną pokazuje, że bycie "umiarkowanym katolikiem" grozi wejściem w otwarty konflikt z nauczaniem Kościoła w kwestii moralności, a niekiedy również w kwestii wiary. Innymi słowy, zgoda na taki "umiarkowany katolicyzm" może spowodować, że się nie będzie katolikiem wcale (chyba, że z nazwy tylko). No bo co to za katolicyzm, który nie przyjmuje nauczania Kościoła katolickiego? Co to za katolik, który:
  • nie wierzy w zmartwychwstanie (35% nie wierzy w życie po śmierci, o zmartwychwstaniu nie wspominając)
  • nie wierzy w istnienie Boga lub w bóstwo Chrystusa (25%)
  • nie uczestniczy w niedzielnej Eucharystii (tylko 45% uczestniczy w niedzielnej Mszy św. regularnie co tydzień; tylko część z nich przyjmuje Komunię św.)
  • nie uznaje nierozerwalności małżeństwa (60% nie widzi nic zdrożnego w pozamałżeńskich kontaktach seksualnych)
  • dopuszcza aborcję i eutanazję (choćby tylko w niektórych wyjątkowych wypadkach - tych jest ponad 75%)
Listę można by znacznie wydłużyć.
Deklarowany katolicyzm w znacznej części jest niestety tylko złudzeniem. Mitem, którego ułuda coraz mocniej odsłaniana jest przez brutalną rzeczywistość.

By nie było zatem żadnych wątpliwości - nikt, kto dopuszcza bezpośrednią aborcję, nawet jeśli sam siebie określa mianem katolika, nie ma wspólnoty z Kościołem katolickim.

Za zgodą APF zamieszczam poniżej fragment filmu "The Silent Scream" (wersja anglojęzyczna), ukazujący przebieg zabiegu aborcji w czasie rzeczywistym przy wykorzystaniu metody pompy ssącej. Film jest przeznaczony wyłącznie dla osób powyżej 12 roku życia.


Brak komentarzy: