sobota, 5 lipca 2008

Dzień Niepodległości


Wczoraj był tu Dzień Niepodległości. Grille (czyli po tutejszemu barbeque) i fajerwerki. Te ostatnie puszczają tutaj w sposób zorganizowany, bo prywatnie nie wolno. Nie wiem, czy to skutki 9/11 czy inne powody stały za prawem, które zabrania prywatnego puszczania sztucznych ogni. Stałem sobie na dachu naszego klasztoru w Stockbridge i obserwowałem z dala, jak Amerykanie świętują.

Przypomniało mi się, jak pewien młody Afrykańczyk, imigrant z Erytrei czy innego ogarniętego niepokojami kraju, mówił, że on nie będzie świętował Dnia Niepodległości, bo to nie jest jego kraj. To prawda, nie jest, ale z wolności w Ameryce skwapliwie korzysta. I sobie pomyślałem, że to świętowanie w jego wypadku powinno być wyrazem wdzięczności za to, że miał gdzie uciec przed wojną, przed prześladowaniami...

Ja - nie ukrywam - świętowałem Dzień Niepodległości. Z radością zjadłem steaka (trochę przypalony, kucharz za bardzo się starał), hot-doga, sałatkę... Z przyjemnością patrzyłem na moich amerykańskich współbraci, na ich przejęcie, zaangażowanie serca w tę zupełnie nie-celebracyjną celebrację. Dla nich to był naprawdę ważny dzień, a nie tylko święto w sensie dnia wolnego od pracy.

I pomyślałem sobie, że nasz polski Dzień Niepodległości 11 listopada zazwyczaj tak nie jest przeżywany. Oczywiście, są uroczystości państwowe, są patriotyczne gadki polityków, aż po swoiste Bogo-ojczyźniane zadęcie. Ale wśród "zwykłych ludzi" to po prostu dzień wolny od pracy, okazja do stworzenia kolejnego długiego weekendu, jeśli tylko listopadowa pogoda pozwoli.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Mam pytania, które mnie nurtują...
Całkowicie niespójne z tym, co ksiądz napisał, ale nie chciałem znów pisać przez mail. a chciałbym więcej rozumieć.

W Księdze Rodzaju podczas opisu stworzenia człowieka, jest powiedziane, że Bóg tchnął w człowieka swego Ducha.

1. Czy to znaczy, że można powiedzieć, że Bóg stwarzając nas dał/daje nam dosłownie część siebie samego, która dąży do powtórnego zjednoczenia z "całością", czyli Bogiem samym? (a od którego została odzielona ciałem ludzkim?)

2. Czy duszę ludzką można/należy uważać za to tchnienie Boże które nas ożywia i bezposrednio łączyć ją z Bogiem, Jego częscią?

3. Czy w związku z tym można powiedzieć że Duch Święty dany nam przez Chrystusa po Jego Wniebowstąpieniu jest takim pełniejszym/większym Duchem, którego zadaniem jest oświecać i przyciągać tą cząstke ducha Bożego (zawartego w człowieku poprzez tchnienie Boże podczas stworzenia) do powtórnego pełnego zjednoczenia z Bogiem, którego wcześniej był nierozerwalną częścią?
Pozdrawiam, Z Bogiem :)

Chris'87

Kienio pisze...

Opisy stworzenia nie oddają HISTORII stworzenia. Są wyrazem wiary w fakt stworzenia przez Boga zarówno świata jak i człowieka w tym świecie. Człowiek został stworzony "na obraz i podobieństwo" Stwórcy, przy czym Księga Rodzaju nie precyzuje na czym to podobieństwo polega. W moim przekonaniu - nade wszystko na zdolności do miłości. Z całą pewnością jednak nie ma podstaw do twierdzenia, że dusza ludzka jest "częścią" Boga, która dąży do połączenia się z "resztą". Jest to myśl obecna - o ile się nie mylę - w buddyzmie i hinduizmie, ale całkowicie sprzeczna z wiarą chrześcijańską. Myślę, że ta odpowiedź jednoznacznie PRZECZĄCO odpowiada na wszystkie trzy pytania.
Jednocześnie zwracam uwagę, że choć jestem teologiem, moją dziedziną "ekspercką" jest teologia moralna. Postawione pytania dotyczą teologii fundamentalnej i teologii biblijnej. Zachęcam zatem do zwrócenia się do specjalistów z tych dziedzin teologicznych.
Pozdrawiam - xpk