czwartek, 27 listopada 2008

Nie jak, ale czy? A tak naprawdę - stanowcze NIE!

Wiem, że temat był już na blogu, ale repetitio est mater studiorum więc wracam do tematu korzystając, że ktoś ze mną rozmawiał...


[za "Naszym Dziennikiem]
Stanowisko strony katolickiej w zespole bioetycznym powinno zakładać przede wszystkim dążenie do całkowitego wyeliminowania procederu in vitro

In vitro - nie "jak", ale "czy"


Z ks. dr. Piotrem Kieniewiczem z Katedry Teologii Życia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II rozmawia Izabela Borańska

Polsce potrzebna jest w ogóle ustawa bioetyczna?
- Problem z ustawą bioetyczną należy do wyjątkowo skomplikowanych. Z jednej strony bowiem należy dostrzec wymóg ochrony życia, praw i wartości przez państwo, a z drugiej dosyć duże oczekiwania znacznej grupy obywateli, bynajmniej niezainteresowanych takimi rozwiązaniami. Trzeba sobie zdawać sprawę, że z etycznego punktu widzenia, jeśli ludzkie życie postrzegane jest jako wartość podstawowa, jego ochrona adekwatnie musi być uznana za jeden z najwyższych priorytetów prawa. W praktyce oznaczałoby to bezwzględny zakaz stosowania procedur zapłodnienia pozaustrojowego, klonowania czy eksperymentów badawczych na dzieciach w embrionalnej fazie rozwoju.
Wydaje się, że zespół bioetyczny przyjął jako oczywistość konieczność dopuszczenia pewnych działań, obwarowując je co prawda licznymi warunkami. W moim przekonaniu, jest to założenie błędne, ponieważ z góry zakłada tzw. kompromis moralny w odniesieniu do zasad, które nie dopuszczają wyjątków. Jestem przekonany, że ustawa powinna zabraniać każdej z trzech wymienionych procedur: in vitro, klonowanie, eksperymenty badawcze na dzieciach w embrionalnej fazie rozwoju. Jednocześnie ustawa bioetyczna powinna obligować szpitale kliniczne i medyczne oraz farmakologiczne instytuty badawcze do poddawania nowych, eksperymentalnych procedur terapeutycznych osądowi komitetów bioetycznych, określając jednocześnie kształt i tryb funkcjonowania tych komitetów.

Zespół rekomenduje legalizację in vitro i częściową refundację z budżetu.
- Widoczne jest w zespole Gowina przekonanie o konieczności dopuszczenia in vitro, przy czym różnice odnoszą się do skali tego dopuszczenia, a nie do zasady jako takiej. W praktyce taka legalizacja oznaczałaby zaakceptowanie przez prawo działań, które rozpoznaję jako niemoralne ze względu na brak poszanowania godności osoby ludzkiej. Jednocześnie mam świadomość, że nawet jeśli zostanie przyjęte najbardziej restrykcyjne z rekomendowanych rozwiązań w kwestii in vitro, to otwarte w ten sposób drzwi w krótkim czasie spowodują ewolucję prawa w kierunku bardziej liberalnym. Proces taki miał miejsce w praktycznie wszystkich krajach, gdzie in vitro stało się przedmiotem działań legislacyjnych. Bezwarunkowy zakaz niszczenia zarodków oraz ograniczenia w kwestii liczby zapładnianych komórek jajowych w ramach procedury in vitro być może wskazują na dobrą wolę przynajmniej niektórych członków zespołu bioetycznego, ale trzeba zdawać sobie sprawę z tego, że stwarzają kolejne problemy. Co w sytuacji, jeśli już po dokonaniu zapłodnienia matka odmówi poddania się implantacji? Jak ustawodawca wyobraża sobie wyegzekwowanie obowiązku implantacji powstałych zarodków?
Zadaniem prawa jest nie tylko chronić obywateli, ale także ich wychowywać. Prawo niemoralne nie wychowuje, tylko demoralizuje, to znaczy obniża poziom wrażliwości moralnej i odpowiedzialności za podejmowane wybory.

Zdaniem Księdza, ustawa może zrobić więcej złego niż dobrego?
- Obawiam się, że proponowana ustawa bioetyczna będzie miała taki właśnie demoralizujący charakter. Dlatego wolałbym, by nie było żadnej ustawy, niż gdyby zła ustawa spowodowała powstanie kolejnej równi pochyłej prowadzącej do coraz to nowych zamachów na niewinne życie ludzkie. Z bardziej konkretnym komentarzem trzeba się oczywiście na razie wstrzymać do czasu przedłożenia konkretnego projektu ustawy, niemniej uwagę o wychowawczej roli prawa projektodawcy ustawy bioetycznej powinni sobie mocno wziąć do serca.

Dziękuję za rozmowę.

Brak komentarzy: