Media podały, że projekt ustawy biomedycznej, który trafił (na razie do konsultacji?) do parlamentu przewiduje procedury in vitro tylko dla małżeństw. Na razie, obawiam się. Doświadczenie pokazuje, że w miarę upływu czasu i przyzwyczajenia społeczeństwa do nowej sytuacji, stopniowo zwiększa się pole akceptacji dla działań wcześniej uznawanych za niegodziwe, i - co za tym idzie - poszerza się ramy prawne. Innymi słowy, w ciągu paru lat przewiduję nowelizację ustawy, pozwalającą na in vitro już nie tylko dla małżeństw i bez obostrzeń zaproponowanych obecnie przez komisję posła Gowina. W bioetyce proces ten nazywany jest równią pochyłą.
Projekt zakłada między innymi, że wszystkie powołane do życia embriony (czyli - jak rozumiem - dzieci na embrionalnym etapie swego rozwoju) mają być umieszczone w macicy kobiety. Zapis ten w sumie niewiele oznacza, gdyż od momentu implantacji ciąża będzie podlegała "Ustawie o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży", ta zaś pozwala na dokonanie aborcji w przypadku "ciężkiego uszkodzenia płodu". W praktyce oznacza to możliwość przerwania ciąży w przypadku niemal każdej nieprawidłowości w rozwoju dziecka. Z etycznego punktu widzenia nie ma znaczenia, czy dziecko zostanie zabite przed czy po implantacji.
Ograniczenie in vitro tylko do małżeństw będzie mocno oprotestowane argumentem o niedyskryminacji osób samotnych, żyjących w związkach nieformalnych i homoseksualnych. Posądzenia o dyskryminację z jakiegokolwiek powodu współcześni decydenci boją się jak ognia. Niestety...
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz