Historia matki domagającej się prawa do uśmiercenia syna - jak zawsze -wywołała medialną burzę i - jak zawsze - obudziła ze snu polityków, zawsze skłonnych do "odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie". Odezwali się proeutanatyści i obrońcy życia, zawzięcie szermując wszelkimi dostępnymi argumentami.
W zasadzie nie można się im dziwić, rzecz w tym, że niekiedy w dosyć interesujący sposób usiłują wykorzystać argumentację strony przeciwnej. Proceder ów wzbudza mój niekłamany zachwyt nade wszystko wówczas, gdy osoby otwarcie deklarujące się jako niewierzące usiłują wypowiadać się w języku teologicznym, odwołując się przy tym do - jak mniemają - dobrze znanej im doktryny katolickiej, czy szerzej - chrześcijańskiej. Niedawno do owego szacownego grona dołączył lubelski watażka z Platformy Obywatelskiej, elaborując na temat "bezdusznego Boga".
Jego wypowiedź, że stoi po stronie matki a nie Boga, właśnie takiego, bezdusznego, jest - obawiam się - dosyć zbieżna z myśleniem wielu moich rodaków. Rzecz w tym, że Bóg nie jest bezduszny. On też, podobnie jak Pan Poseł, stoi po stronie tej matki. I po stronie jej syna. Za nich umarł i dla nich zmartwychwstał. Nazwać Go bezdusznym, to po prostu nieporozumienie.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz