czwartek, 24 kwietnia 2008

Christ Our Hope - wywiad z Dr. Johnem Haasem, przewodniczącym National Catholic Bioethic Center

Korzystając z okazji, że "mam wejścia" zapytałem Dr. Johna Haasa, przewodniczącego NCBC w Filadelfiii o jego komentarz do wizyty Ojca św. Benedykta XVI w Stanach Zjednoczonych z punktu widzenia bioetyka. Dr Haas był jedną z osób zaproszonych do Białego Domu, na uroczystość oficjalnego przywitania Papieża przez prezydenta Georga W. Busha.

Poniżej zapis wywiadu, wyemitowanego na antenie Archidiecezjalnej Rozgłośni Radia "eR" 87,9 FM w Lublinie.


Panie Przewodniczący, był Pan obecny podczas uroczystości przywitania Ojca św. w Białym Domu przez Prezydenta Stanów Zjednoczonych. W swoim przemówieniu Prezydent Bush powiedział, że Ameryka potrzebuje usłyszeć orędzie o świętości życia. Czy w Pana odczuciu Benedykt XVI przekazał to orędzie Ameryce? Czy Ameryka je usłyszała?

Cóż, Papież rzeczywiście o tym mówił. Ciekawe, że w Białym Domu Prezydent mówił językiem Kościoła katolickiego, a Papież mówił językiem amerykańskiej tradycji politycznej. Papież był rzeczywiście bardzo otwarty, bo to, co zrobił to odwołanie do wartości i dobra obecnego w narodzie amerykańskim. Zachęcił ich, by nadal byli wspaniałomyślni i otwarci na tych, którzy są słabi i zależni od innych. W ten sposób niejako wsparł słowa Prezydenta, którego słowa pochodziły praktycznie z dokumentów Kościoła. Przykładowo, Prezydent mówił o kulturze życia, używając frazy wprost zaczerpniętej ze wspaniałej encykliki „Evangelium vitae” Jana Pawła Wielkiego. To było niezwykłe, bo prezydent mówił językiem Kościoła, a Papież potwierdził dobro obecne w narodzie amerykańskim i swoją ufność, że będą chronić słabych i bezradnych. I faktycznie, kiedy Papież był na stadionie Jankesów podczas wspaniałej Mszy w Nowym Jorku, wprost mówił o tych, którzy są najbardziej bezradni wśród nas – to dzieci w łonach swoich matek. Myślę, że ten przekaz był bardzo dobrze odebrany, ale także dlatego, że nie miał charakteru politycznego. Obecnie jesteśmy w środku bardzo poważnej kampanii politycznej i wydaje mi się, że Papież celowo tak dobrał słowa, by nie sprawiać wrażenia iż uczestniczy w tej rozgrywce. Chciał przekazać orędzie życia i obawiał się, że niektóre sformułowania mogłyby wyglądać, jakby popierał konkretnego kandydata, co ostatecznie by mogło podkopać samo orędzie, które chciał przekazać narodowi amerykańskiemu.


Z punktu widzenia osoby kierującej Narodowym Katolickim Centrum Bioetycznym, na jakie inne elementy papieskiego orędzia by Pan wskazał?

Wydaje mi się, że jednym z ważniejszych – a jednocześnie charakterystycznych dla tradycji katolickiej – punktów, które podkreślił Papież, jest relacja między wiarą a rozumem, a mianowicie, że wzajemnie się one uzupełniają i nie ma między nimi sprzeczności. Wiele podziałów w społeczeństwie amerykańskim panuje pomiędzy ludźmi uważanymi za głęboko religijnych a tymi oddanymi nauce. Przykładowo: wielka debata w naszym kraju nad eksperymentami z wykorzystaniem embrionalnych komórek macierzystych. To badania, w których niszczy się embriony, by pobrać te komórki. Oponenci są przedstawiani jako fanatycy religijni, którzy niewiele wiedzą i rozumieją. Papież podkreślił, że nie ma rozdziału między nauką i wiarą, i to wielokrotnie; także w siedzibie Narodów Zjednoczonych powiedział, że nauka musi zrozumieć, co jest godziwe, moralnie dopuszczalne, potrzebne, dobre.


Podczas naszej rozmowy przed tym wywiadem powiedział Pan, że jest zniesmaczony reakcjami mediów na wypowiedzi Benedykta XVI w kwestii skandali obyczajowych, jakie wybuchły kilka lat temu w USA. Jak Pan postrzega obecnie sytuację Kościoła katolickiego w USA w tym kontekście?

Kościół w Stanach Zjednoczonych rzeczywiście przeszedł trudny czas oskarżeń o przestępstwa seksualne dokonane przez księży wobec nieletnich. To prawda, takie rzeczy nie powinny się zdarzyć ani w Kościele, ani w żadnej innej instytucji. Niestety, zdarzyły się. Kościół katolicki zogniskował na sobie oburzenie całego społeczeństwa wobec molestowania seksualnego dzieci i młodzieży. Trzeba jednak pamiętać, że Kościół katolicki w USA już wiele lat temu zareagował na problem bardzo konkretnie. Ksiądz, którego postępowanie wywołało tę lawinę w 2001 roku już od 7 lat był usunięty ze stanu kapłańskiego, zanim całą historia trafiła do gazet! Poza tym, obecnie praktycznie nowych spraw nie ma – wszystkie przytaczane przypadki są dosyć stare. Papieża chwalono za otwartość i bezpośredniość, z jaką odniósł się do tego problemu. Bo rzeczywiście potwierdził, że to był problem, że jest głęboko zawstydzony z tego powodu. Także gest spotkania w cztery oczy z pięcioma ofiarami molestowania seksualnego był odebrany i doceniony przez opinię publiczną i media jako niezwykle znaczący i piękny. Czego media chyba nie zrozumiały, podobnie zresztą jak opinia publiczna, jest fakt, że Kościół katolicki już dawno zmierzył się z problemem pedofilii. Obecnie chyba żadna instytucja nie ma równie rygorystycznych uregulowań, byle tylko zapobiec podobnym sytuacjom w przyszłości.

Brak komentarzy: