poniedziałek, 21 kwietnia 2008

W przededniu prawyborów

Pensylwania, póki był Papież w USA, to jeszcze trochę miała zróżnicowane wiadomości, ale ledwie wyjechał, tematyka została zmonopolizowana przez prawybory w partii demokratycznej. Wbrew pozorom, prawybory nie są tu postrzegane jako wewnętrzna sprawa danej partii, ale jako element przygotowań do powszechnych wyborów prezydenckich. Komentują je więc wszyscy i wszyscy, niezależnie od zapatrywań i sympatii politycznych wzywają do aktywnego udziału w wyborach, także w prawyborach. Innymi słowy to nie jest test popularności ani zabawa w przewidywanie wyniku wyborów, jak to ma miejsce u nas. Prawybory są realnym, mającym poważne znaczenie elementem systemu wyborczego, jego jakby "pierwszym etapem". Od ich wyniku zależy cały ciąg dalszy procedur wyborczych.
Sytuacja wygląda obecnie tak, że oboje kandydaci z partii Demokratów są w kwestii stosunku do życia bardzo do siebie podobni: popierają aborcję (o eutanazji na razie cicho), także w bardzo zaawansowanej ciąży, a nawet aborcję okołoporodową (Obama wprost, a Clinton pośrednio). Siłą rzeczy, z moralnego puntu widzenia ich osoby są niemożliwe do zaakceptowania przez Kościół. Jakież było moje zdziwienie, gdym niedawno spotkał dwie zakonnice (!), które wręcz były dumne, że popierają sen. Baracka Obamę w jego dążeniu do prezydentury.
Kontrkandydat z partii republikańskiej jest łatwiejszy na tym polu do "przełknięcia". Jego wizja prawa okołoaborcyjnego odpowiada mniej więcej regulacjom obowiązującym w Polsce. Jednocześnie dąży on do zakwestionowania i unieważnienia wyroku Roe vs. Wade, który doprowadził do legalizacji aborcji na gruncie konstytucyjnych praw obywatelskich. Swoją drogą, Bush chciał podobnie, ale przez prawie 8 lat nei udało mu się tego dopiąć. Nie dlatego, że nie chciał, ale system prawny w USA nie jest łatwy tu do przezwyciężenia. Na razie zmienił skład Sądu Najwyższego - co będzie dalej, czas pokaże.

Komentatorzy przewidują, że prawybory w Pensylwanii wygra zapewne Hilary Rodham Clinton, co tylko wyrówna stawkę i przedłuży pojedynek praktycznie do konwencji Partii Demokratów, która ostatecznie dokona wyboru kandydata (przegrany będzie mógł startować własnym sumptem, ale jest to mało prawdopodobny scenariusz). Ponieważ jednak przewaga popularności pani Clinton w Pensylwanii gwałtownie maleje (w moim przekonaniu na skutek bardzo ostrej kampanii negatywnej pod adresem konkurenta), może być tak, że prawybory wygra Barack Obama, praktycznie przesądzając o końcowej nominacji. Chociaż bowiem zabraknie mu znacznej części głosów elektorskich do automatycznej nominacji, jego przewaga nad p. Clinton będzie zbyt poważna, by na konwencji ktokolwiek usiłował przeforsować jej kandydaturę. Obawiam się, że Obama wygra zarówno prawybory w Pensylwanii, jak i nominację swojej partii, by ostatecznie sięgnąć po fotel prezydenta USA. Tak przewiduję - obym się mylił.

Brak komentarzy: