Błogosławieństwo jego obecności naznaczyło życie wielu ludzi. Moje również. Pamiętam dzień jego wyboru. Pamiętam kolejne pielgrzymki. Pamiętam dzień zamachu. Dzień spotkania w Licheniu, gdy gościł w mariańskim klasztorze, i w Rzymie, gdy byłem ze studentami na Passze. I wieczór, gdy odszedł do domu Ojca. I pogrzeb. I okrzyk "SANTO SUBITO!!!"
I do dziś nie czuję się komfortowo, gdy ktoś w jego intencji zaczyna modlitwę za zmarłych. Nie pasuje mi do niego - raczej modlitwa o rychłą beatyfikację i kanonizację.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
3 komentarze:
pamiętam Papieża,gdy był w Licheniu,pamiętam,że chciałam się wyrwać z sektoru i pobiec do niego,ochrona stała daleko a On tak blisko...miałam wtedy 13lat.nie zrobiłam tego bo nie chciałam zrobić kłopotu...do dziś żałuję...ale jak refren brzmią mi w uszach słowa:"Wymagajcie od siebie,choćby inni od was nie wymagali".to moja siła napędowa w trudnych chwilach i wyborach...jeszcze wiele przede mną...
Szkoda, że nie pobiegłaś... Byśmy sprawdzili skuteczność ochrony...
Nie bój się tego wymagania. :)
A ja zastanawiam się dlaczego dziś pada tak dużo wielkich słów o Janie Pawle II i o jego nauce, tłumy modlą się do niego, a jednocześnie odrzucają Tego, w którego papież wierzył, któremu zaufał i oddał całe życie - odrzucają Chrystusa i Jego Ewangelię.
Prześlij komentarz