niedziela, 10 sierpnia 2008

Wojna

Wojna w Południowej Osetii. Gruzja i Rosja. Jakoś mam więcej sympatii do Gruzinów niż Rosjan, Osetyńców nie znam... Ich prośba do Rosji o wsparcie w konflikcie z Gruzją w pierwszej chwili przypomniała mi Czechosłowację w 1968. Ale...

Osetia starała się oddzielić od Gruzji od dawna. Jak Kosowo od Serbii czy Czarnogóra. Jeśli w tamtych miejscach przyznaliśmy prawo ludziom do samostanowienia, to czemu w wypadku Osetii południowej tego prawa odmawiać? Może rzeczywiście są takie narody, które chcą, by ich ojczyzna była częścią rosyjskiego imperium... Ich wola. Nie może być tak, że prawo do samostanowienia uznajemy tylko wobec niektórych. Bo trzeba sobie jasno powiedzieć, że stoi ono w sprzeczności z prawem państwa do zachowania integralności terytorialnej. Należy zatem zdecydować, jaka jest relacja pomiędzy tymi dwoma prawami; w moim przekonaniu pierwszeństwo ma prawo do samostanowienia. Jeśli zaś tak, to Kurdom społeczność międzynarodowa powinna umożliwić utworzenie własnego państwa, podobnie Palestyńczykom i innym...

Osobną kwestią jest zdolność takich nowopowstających państw do przetrwania na gruncie ekonomicznym. Niekiedy - jak mi się wydaje - roztropniejszym jest pozostać w łączności z dużym sąsiadem, zapewniając sobie jakąś autonomię. Z drugiej jednak strony rozumiem tych, którzy wolą żyć biednie, ale u siebie.

Czy Osetyńcom dane będzie mieszkać u siebie - nie wiem. Nie wiem też, na ile trwałym będzie pokój zawarty pomiędzy Gruzją a Rosją; nie ma się co łudzić - rozejm i rozmowy są wymuszone argumentami militarnymi. Mam dziwne wrażenie, że w tej wojnie znowu przegrali wszyscy.

Brak komentarzy: