Dziś jest V-Day, dzień zakończenia (europejskiej części) II Wojny Światowej. Ciekawe, że ani "Rzeczpospolita", ani "Gazeta Wyborcza" ani nawet "Nasz Dziennik" (przynajmniej w swoich wersjach internetowych) do tego wydarzenia się nie odniosły. Może odniosą się jutro, zgodnie z sowieckim kalendarzem oraz reorganizacją historii. Zobaczymy.
Póki co, świętowania pokoju nie widać. Walki polityczne, militarne i zwykłe, bandyckie - jak były, tak są, zarówno w Polsce, jak i w USA i po całym świecie. Ludzkość niewiele się nauczyła z koszmaru poprzedniego stulecia. Z koszmaru własnej historii. Mówi się, że "mądry Polak po szkodzie", ale chyba ani Polak, ani nikt inny mądry za bardzo nie jest, bo jak się kłócili, spierali i zabijali, tak robią to dalej. Na nieco inną skalę i niekiedy efektywniej, choć nie zawsze.
Każdy dzień przynosi nowe znaki obecności Boga w moim życiu - nie tylko w modlitwie, ale w zwykłych szarych sprawach. W polityce, gospodarce, w mediach... W każdym z tych obszarów chce być obecny, chce zbawiać. I dlatego codziennie szukam znaków Jego miłości, znajduję i potwierdzam - On jest po naszej stronie, nawet wtedy, gdy my nie chcemy być po Jego stronie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz