czwartek, 19 czerwca 2008

Idziemy na wojnę...

Pan Napieralski powiedział wczoraj - cytuję za portalem Onet:

I proszę nie spłycać, nie trywializować i krzyczeć, że to atak na kościół. Zupełnie nie. Kościół ma bardzo ważną rolę do odegrania w życiu społecznym. I niech umacnia wiernych w wierze, niech szerzy tolerancję i kontynuuje mądrość Jana Pawła II. Ale czasy wypraw krzyżowych już minęły. Bezpowrotnie. W rozdziale państwa od kościoła chodzi o uniknięcie patologii, takich jak z 14–latką. A o tym wielcy politycy w wielkiej polityce lubią zapominać - dodaje Napieralski. [pisownia oryginalna]

Bardzo Panu dziękuję za przypomnienie, że zadaniem Kościoła w Polsce jest "kontynuować mądrość Jana Pawła II" i "umacnianie wiernych w wierze". Dokładnie to zamierzam robić. Dlatego przypomnę jedną wypowiedź Papieża - Radom, 4 czerwca 1991:

"Trzeba stwierdzić, że ludobójcze skutki ostatniej wojny zostały przygotowane całymi programami nienawiści rasowej oraz etnicznej! Programy te odrzucały moralną zasadę przykazania: „Nie zabijaj” jako absolutną i powszechnie obowiązującą. Nawiązując do obłędnych ideologii, pozostawiały one uprzywilejowanym instancjom ludzkim prawo decydowania o życiu i śmierci poszczególnych osób, a także całych grup i narodów. Na miejsce Bożego: „Nie zabijaj” postawiono ludzkie: „Wolno zabijać”, a nawet: „Trzeba zabijać”.

I oto ogromne połacie naszego kontynentu stały się grobem ludzi niewinnych, ofiar zbrodni. Korzeń zbrodni tkwi w uzurpacji przez człowieka Bożej władzy nad życiem i śmiercią człowieka. Odzywa się w tym jakieś dalekie, a przecież uporczywe echo tamtych słów, które człowiek zaakceptował od „początku” wbrew swemu Stwórcy i Ojcu. Słowa te brzmiały: „Tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3,5), to znaczy: będziecie stanowili o tym, co dobre, a co złe, wy, ludzie, tak jak Bóg, tak jak Bóg i wbrew Bogu.

Darujcie, drodzy bracia i siostry, że pójdę jeszcze dalej. Do tego cmentarzyska ofiar ludzkiego okrucieństwa w naszym stuleciu dołącza się inny jeszcze wielki cmentarz: cmentarz nienarodzonych, cmentarz bezbronnych, których twarzy nie poznała nawet własna matka, godząc się lub ulegając presji, aby zabrano im życie, zanim jeszcze się narodzą. A przecież już miały to życie, już były poczęte, rozwijały się pod sercem swych matek, nie przeczuwając śmiertelnego zagrożenia. A kiedy już to zagrożenie stało się faktem, te bezbronne istoty ludzkie usiłowały się bronić. Aparat filmowy utrwalił tę rozpaczliwą obronę nie narodzonego dziecka w łonie matki wobec agresji. Kiedyś oglądałem taki film — i do dziś dnia nie mogę się od niego uwolnić, nie mogę uwolnić się od jego pamięci. Trudno wyobrazić sobie dramat straszliwszy w swej moralnej, ludzkiej wymowie.

Korzeń dramatu — jakże bywa on rozległy i zróżnicowany. Jednakże pozostaje i tutaj ta ludzka instancja, te grupy, czasem grupy nacisku, te ciała ustawodawcze, które „legalizują” pozbawienie życia człowieka nie narodzonego. Czy jest taka ludzka instancja, czy jest taki parlament, który ma prawo zalegalizować zabójstwo niewinnej i bezbronnej ludzkiej istoty? Kto ma prawo powiedzieć: „Wolno zabijać”, nawet: „Trzeba zabijać”, tam gdzie trzeba najbardziej chronić i pomagać życiu?

Zauważmy jeszcze, że przykazanie: „Nie zabijaj” zawiera w sobie nie tylko zakaz. Ono wzywa nas do określonych postaw i zachowań pozytywnych. Nie zabijaj, ale raczej chroń życie, chroń zdrowie i szanuj godność ludzką każdego człowieka, niezależnie od jego rasy czy religii, od poziomu inteligencji, stopnia świadomości czy wieku, zdrowia czy choroby.

Nie zabijaj, ale raczej przyjmij drugiego człowieka jako dar Boży — zwłaszcza jeśli jest to twoje własne dziecko.


Nie zabijaj, ale raczej staraj się pomóc twoim bliźnim, aby z radością przyjęli swoje dziecko, które — po ludzku biorąc — uważają, że pojawiło się nie w porę.

Musimy zwiększyć równocześnie naszą społeczną troskę nie tylko o dziecko poczęte, ale również o jego rodziców, zwłaszcza o jego matkę — jeśli pojawienie się dziecka stawia ich wobec kłopotów i trudności ponad ich siły, przynajmniej tak myślą. Troska ta winna znaleźć wyraz zarówno w spontanicznych ludzkich postawach i działaniach, jak też w tworzeniu instytucjonalnych form pomocy dla tych rodziców poczętego dziecka, których sytuacja jest szczególnie trudna. Niech również parafie i klasztory włączają się w ten ruch solidarności społecznej z dzieckiem poczętym i jego rodzicami".


Tak więc Panie Napieralski - mówi Pan, że nie chce wojny z Kościołem? Właśnie ją Pan rozpętał. Na pociechę powiem Panu, że nie ma Pan szans - Bóg jest po naszej stronie.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ta wypowiedź Papieża Jana Pawła II jest mi bardzo bliska to centrum mojej pracy magisterskiej do dziś za każdym razem kiedy ją czytam widzę tych wszystkich "krzykaczy" dla których liczy się tylko interes i szybkie załatwienie sprawy tak żeby nie było problemu. Niestety Panowie i Panie "krzykacze" problem jest i nie zginie i Papież głośno o nim mówi każdego dnia chociaż by właśnie poprzez swoją wypowiedź z Radomia, ale i nie tylko. Dla wszystkich, którzy tylko krzyczą polecam jako lekturę nauczanie Jana Pawła II tam znajdziecie odpowiedź na wasze wszystkie niewiadome!!

Łukasz pisze...

Wybiórcza wygrała bitwę. Niestety.
http://forum.fronda.pl/?akcja=pokaz&id=1737771

Pozostaje pewność, że "Bóg jest po naszej stronie!"