niedziela, 20 lipca 2008

Kultura osobista... 3

Jest rzeczą oczywistą, że kultura osobista jest umiejętnością (postawą ?), którą powinny się charakteryzować zachowania wszystkich, a nie tylko świeckich w stosunku do duchownych. Jeśli ktoś sądził, że temat zachowania duchowieństwa ominę dyskretnym milczeniem, to się rozczaruje.

Jestem przekonany, że duchownych obowiązują wyższe standardy, że można od nich (od nas) wymagać więcej. Ksiądz ma obowiązek odnosić się do świeckich (i innych duchownych również) z bezwzględnym szacunkiem, niezależnie od okoliczności. Nawet jeśli ktoś się zachowuje skandalicznie, gdy trzeba okazać stanowczość i sprzeciw wobec chamstwa, ksiądz powinien pozostać człowiekiem kulturalnym. Cóż zatem księdzu nie przystoi?

Nie może być tak, że świecki traktowany jest przez księdza z lekceważeniem. Ksiądz nie jest ważniejszym członkiem wspólnoty eklezjalnej, choć niewątpliwie pełni funkcję pasterską. Nie jest też człowiekiem mądrzejszym od swych parafian. Autorytet związany z godnością prezbitera nie przynosi daru nieomylności (oczywiście, omylność nie oznacza, że ksiądz myli się zawsze, jak zapewne chcieliby niektórzy) . Odpowiedzialność za parafię powinna raczej wyrażać się w otwartości na wiedzę i doświadczenie świeckich, niż w patrzeniu na ludzi "z góry".

Nie sądzę, by ksiądz miał prawo mówić do swoich parafian po imieniu (jednocześnie domagając się zwrotu "proszę księdza" wobec siebie). Oczywiście, może taki zwyczaj w danej parafii czy regionie być, ale mam wrażenie, że nikomu nie zaszkodziłaby jego zmiana. Osobną kwestią jest, że można do ludzi zwracać się po imieniu kulturalnie; można też mówić do nich per "proszę pana" w sposób chamski i wredny. Formalne używanie takiego, czy innego zwrotu jest rzeczą wtórną wobec użytego tonu i całego sposobu traktowania ludzi.

Pamiętam, że ks. Olgierd Nassalski, MIC, nieżyjący już proboszcz z mariańskiej parafii na Marymoncie w Warszawie, powiedział, że ludzie księdzu wybaczą wiele, bardzo wiele, ale nie wybaczą pazerności na pieniądze. Myślę, że wiele w tym było racji. Chciwość (rzeczywista, lub tylko istniejąca w odbiorze wiernych) nie może mieć miejsca wśród duchownych (oczywiście, również wśród świeckich, ale rozmawiamy o duchownych przecież...). Nie znajduję usprawiedliwienia dla zachowań jednoznacznie postrzeganych przez ludzi jako ukierunkowanych na pieniądze.

Powołanie kapłańskie oznacza nie tylko władzę pasterską, ale i obowiązek rzeczywistej troski o Kościół. Idzie za tym wezwanie do osobistego świadectwa wierności Chrystusowi, Ewangelii, Kościołowi (nie tylko instytucji, ale ludziom nade wszystko). Idzie za tym wezwanie do oddania ludziom swego czasu, sił i serca. Idzie za tym wezwanie do tego otwarcia na grzeszników, które pozwala im zbliżyć się do Chrystusa bez obawy odrzucenia.

Ksiądz nadal jest osobą zaufania publicznego. Nadal... Ale każdy ksiądz niekulturalny - pozostańmy przy tym określeniu - podważa to zaufanie. I wyrabia "opinię" wszystkim pozostałym, dobrym, oddanym robotnikom Winnicy Pańskiej.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

DZIĘKUJĘ! :-) Mirona

Anonimowy pisze...

Dramat (bez aktów)

Miejsce: Łochów

Osoby: Ja, Żona ma, Proboszcz z Łochowa, Ministrant z Łochowa, Parafianka z Łochowa

(Rzecz się dzieje w Łochowie, gdzie przybyłem z rodzinką na niedzielną modlitwę z pobliskiego Szumina, gdzie pobierałem kąpiele wodne i tlenowe ostatniego weekendu)

Kwadrans przed mszą dotarliśmy po kościół:

Żona ma
- Idź

Ja
- Myślisz że jest?

Żona ma
- Na pewno
(wchodzę do wnętrz, korytarzy kościelnych i widzę siedzącego na ławce ministranta)

Ja
- Można tutaj skorzystać z toalety?

Ministrant z Łochowa
- Proszę spytać księdza
(wskazując otwarte drzwi)

Ja
(zaglądam nieśmiało i ponawiam pytanie, poprzedzając : szczęść Boże)
- Można tutaj skorzystać z toalety?

Proboszcz z Łochowa
(Siwy starszy pan, uczesany na "pożyczkę", zmieszany) ironicznie:
- A pan z Warszawy?!

Ja
(Bardziej zmieszany po ww pytaniu)
- Tak

Proboszcz z Łochowa
- Toaleta jest, ale nie można z niej korzystać.

Ja
- To smutne
(wychodzę bez pożegnania)

Po chwili
Żona ma (do przypadkowej osoby)
- Jest tu toaleta, bo proboszcz odmówił skorzystania w kościele mężowi, jak dowiedział się, że jesteśmy z Warszawy?

Parafianka z Łochowa
(ze zdziwieniem, z uśmiechem)
- Tak tam(wskazując kierunek), ogólnodostępna...

KURTYNA

Kienio pisze...

Bardzo dziękuję za ten dramat z Łochowa. Rzeczywiście dramat, nie tylko ze względu na wybraną formę literacką.

Podobnych sytuacji (jeśli chodzi o sposób potraktowania ludzi przez duchownych) zdarzyło mi się słyszeć wiele, nazbyt wiele. Każda z nich sprawiała, że czułem się zażenowany i smutny. Z jednej bowiem strony nie znajdowałem usprawiedliwienia dla chamstwa, z drugiej - chciałem bronić dobrego imienia Kościoła. I zazwyczaj nie wiedziałem, co powiedzieć.
Ktoś mi kiedyś opisał całą serię takich "niefortunnych" zdarzeń - powstała z nich swoista "Liber chamorum", smutna i dramatyczna w swej wymowie. Ale uświadomiła mi owa opowieść mego przyjaciela, że nie da się obronić godności, wielkości i świętości Kościoła, jego dobrego imienia, poprzez ukrywanie i tolerowanie nieodpowiednich, chamskich a czasem do cna niegodziwych zachowań ludzi Kościoła. Dobre imię nie polega na tym, że się o kimś mówi wyłącznie dobrze. Dobre imię polega na tym, że dany ktoś żyje na miarę godności, jaka mu została dana.
Potwarze i oszczerstwa nie odbiorą Kościołowi ani żadnemu księdzu dobrego imienia. Ale prostactwo, chamstwo i niegodziwości przezeń popełnione - owszem.
Cóż zatem? Nie osądzam żadnego z moich braci kapłanów. Sam jestem grzesznikiem. I dlatego modlę się, bym nigdy nikogo w ten sposób nie potraktował, co proboszcz z Łochowskiego dramatu.

Sara Zuzia pisze...

co do toalety,to sprawa jest o tyle dramatyczna,że jest to potrzeba dotycząca wszystkich,bez względu na to,skad jesteśmy:)to tak pół żartem pół serio.a tak całkiem poważnie:chciałabym sie odnieść do dwóch ostatnich części tego problemu a mianowicie kultura swieckich i kapłanów.w tym przypadku nie ma to względu na osoby.kultura obowiązuje człowieka,jakiejkolwiek nie wykonywałby funkcji.Kapłan reprezentuje Kościół i spoczywa na nim ogromna odpowiedzialność.nie oznacza to jednak,że Kościół jest nim.Kapłan jest człowiekiem jak każdy z nas!i jeśli odzywa się arogancko to dla mnie znaczy jedynie tyle,że przeżywa coś w sobie bardzo silnie,albo został kiedyś bardzo skrzywdzony a może właśnie odczuwa jakiś ból.nie usprawiedliwiam czynu,ale człowieka.czyn:zły; człowiek:być może cierpiący.rzecz ma się jak ze zwierzęciem w sidłach.zranione zwierze,jak np pies,staje sie niesamowicie agresywne.nie należy wtedy ani zabijać psa,ani go dotykać,by nie pokąsał;należy poczekać i zrozumieć,że może boli.dotyczy to tak kapłanów jak i świeckich.To bardzo trudne,ale możliwe.niestety mamy niesamowitą zdolność do oceniania ludzi.a to krzywdzi jeszcze bardziej...