środa, 3 września 2008

Standardy racjonalistów

Zbiegły się w czasie dwie wiadomości. Jedna, że pewien włoski proboszcz (wraz z parafią) został skazany na zapłatę pewnej kobiecie 60 tys. euro odszkodowania (+ ok 8 tys. kosztów sądowych) za "straty psychiczne i moralne spowodowane używaniem przez parafię dzwonów kościelnych". Druga wiadomość to podesłany mi przez zaprzyjaźnioną dziennikarkę "Apel racjonalistów do polityków".
Krew we mnie zawrzała, choć nie gniewem a smutkiem, bo prześladowania chrześcijan odbywają się nie tylko w Indiach, ale i w Europie. Nie tylko w laickiej Francji, ale w krajach o silnych i zdawałoby się - żywych - tradycjach chrześcijańskich.

Na miejscu wspomnianego proboszcza, bym nie zapłacił zasądzonej kary. Jeśli by to miało skutkować osadzeniem w więzieniu - poszedłbym do więzienia. Ale kary bym nie zapłacił. Dzwonów bym zabrać nie pozwolił, broniąc ich jak Rejtan na sejmie warszawskim. Nie zgodzę się na zamknięcie chrześcijaństwa do zakrystii. Wiara nie jest sprawą prywatną, choć jest osobistą decyzją każdego.

A co do racjonalistów... To nie pierwszy głos domagający się agresywnego wykluczenia Kościoła z życia publicznego. W moim przekonaniu opierają się na z gruntu fałszywym założeniu, że wiara chrześcijańska jest szkodliwa dla kształtu życia społecznego, że działania Kościoła są szkodliwe społecznie i że podstawowym warunkiem szczęścia jest eliminacja Kościoła i wszelkich znaków wiary chrześcijańskiej z życia publicznego. W imię rzekomej sprawiedliwości racjonaliści chcą odebrać chrześcijanom - nie tylko katolikom - prawo głosu w debacie publicznej, prawo do publicznego wyrażania swoich przekonań oraz prawo do decydowania o wykorzystaniu uzyskanych z pracy własnych rąk pieniędzy.

Nowoczesny ateizm, wraz z wykluczeniem Boga z życia człowieka, usiłuje oczywiście wykluczyć i wszelkie znaki wiary z życia publicznego. Ciekawe, że coraz rzadziej domaga się, by ogłosić, że Boga nie ma, ale walczy by żyć, jakby Bóg nie istniał.Jak tak dalej pójdzie wolno będzie demonstrować swój ateizm, homoseksualizm albo ekologiczne zakręcenie, ale nie wolno będzie publicznie powiedzieć "Wierzę w Boga". Ale może i dobrze. Może trzeba, by chrześcijanie stali się z powrotem "małą trzódką", by na nowo odzyskali moc zaczynu. Może trzeba głębokiego oczyszczenia, by wyznawcy Chrystusa umocnieni całym dynamizmem Ewangelii na nowo stali się światłem dla świata i solą dla ziemi.

17 komentarzy:

Anonimowy pisze...

Witam
Na księdza stronę trafiłem z linku od "krwiożerczych" racjonalistów. Jestem jednym z "nich". Uważam, że krzywdzące jest pokazywanie ateistów jako tych którzy chcą zepchnąć na margines kościół. Moim zdaniem wiara jak również nie wiara jest sprawą prywatną. Żyjemy w państwie które nie jest katolickie muzłumańskie czy ateistyczne. Żyjemy w państwie które ma być neutralne światopoglądowo i powinno pozwalać żyć swoim obywatelom w zgodzie ze swoimi przekonaniami. Ateiści nie domagają się państwa ateistycznego ale pluralizmu. Nawet Jezus mówił o poszanowaniu człowieka jako naczelenej zasadzie jego nauk. Dlatego pytam dlaczego Kościół Katolicki jest tak wrogo nastawiony do ludzi myślących inaczej. Wydaję mi się moim skromnym zdaniem ,że te postulaty nie są przeciwne wierze oraz zasadom tegoż wyznania a interesowi kościoła (w jak najbardziej materialnym tego słowa znaczeniu).
Pozdrawiam
Amfir

Kienio pisze...

Dziękuję za zainteresowanie moim małym blogiem ze strony "krwiożerczych racjonalistów". Proszę pozwolić mi skomentować komentarz Amfira.

Nie wszyscy ateiści chcą zepchnąć Kościół na margines życia społecznego (albo i poza to życie), ale tekst, do którego się odnosiłem w swoim blogu w tym kierunku moim zdaniem zdążał. Stanowisko racjonalistów w znacznej mierze odbieram jako antykościelne, sprowadza zresztą Kościół do hierarchii, co jest po prostu błędne.
Pisze Pan, że wiara jest kwestią prywatną. Nie zgadzam się - jest sprawą osobistą, ale nie jest prywatną, ponieważ decyzja o wierze lub niewierze ma bezpośrednie przełożenie na postawy, relacje i sposób uczestnictwa w życiu społecznym również. Zresztą, wiara chrześcijańska ze swej natury ma charakter społeczny i wobec tego próba eliminacji znaków wiary z życia społeczeństwa, w którym poważną część (choć zgadzam się - niekoniecznie 90% większość) stanowią ludzie wierzący, jest wobec nich dyskryminujące.
I na koniec - postulat państwa neutralnego światopoglądowo jest mitem, płynącym z rewolucji francuskiej. Z natury kierunek owej neutralności polega na eliminacji wszelkich znaków życia religijnego z życia społecznego, jest więc także antykościelny. Nie jest pluralizmem sytuacja, w której - jak domagają się racjonaliści - ich standardy są obowiązujące (np eliminacja krzyży tudzież innych znaków religijnych z budynków publicznych, niezależnie od woli pracujących tam osób).
Co do wrogości Kościoła wobec inaczej myślących, uważam Pana stanowisko za nadmiernie uogólniające. Kościół sprzeciwia się poglądom które uważa za moralnie lub doktrynalnie szkodliwe, jednakże nie przekreśla żadnego człowieka (opieram się tu na oficjalnym nauczaniu Urzędu Nauczycielskiego). Osobną kwestia są wypowiedzi różnych przedstawicieli Kościoła, ale grzech i słabość ludzka zdarza się po obu stronach tej "barykady"

psychobobas pisze...

Nie przesadza Pan troche z tym przesladowaniem chrzescijan? Jak mozna przesladowac grupe, ktora rzekomo stanowi 90% spoleczenstwa?

Z mojego punktu widzenia, w postulatach chodzi o mozliwosc zycia z zgodzie z wlasnym sumieniem, w spoleczenstwie, ktorego wszscy jestesmy czlonkami. Bez uprzywilejowania zadnych grup. Na dzien dzisiejszy brzmi to idealistyczne, ale niechaj bedzie kierunkiem, w ktorym zmierzamy. Mam nadzieje, ze przynajmniej niektorzy chrzescijanie potrafia tak to postrzegac.

I ostatnia uwaga, do wszystkich zainterestowanych - wystrzegajmy sie wojennego dyskursu, bo przezen poglebiamy tylko podzialy.
Pozdrawiam,

Kienio pisze...

To dlaczego chrześcijanie nie mogą żyć zgodnie z własnymi przekonaniami, tzn. publicznie wyznając swoją wiarę?

Anonimowy pisze...

Chciałbym tylko zwrócić uwagę na to, że postulaty laickie przedstawione przez PSR mają na celu doprowadzenie do przestrzegania obowiązującego w Polsce prawa, jak również zasad konkordatu podpisanego z Watykanem, zgodnie z m.in. konstytucyjną zasadą bezstronności władz publicznych w sprawach wyznaniowych. Chodzi więc w powyższych postulatach o przestrzeganie obowiązującego prawa, a nie tak jak napisał ksiądz w swojej wypowiedzi "głos domagający się agresywnego wykluczenia Kościoła z życia publicznego".

Jeśli mogę się ustosunkować do zarzutu, który wyraził ksiądz w kolejnym zdaniu, w którym mowa o: "z gruntu fałszywym założeniu (...) ,że działania Kościoła są szkodliwe społecznie", to powołanie się na fakty z historii Kościoła Katolickiego zebrane m.in. w serii "Kryminalna historia chrześcijaństwa" niemieckiego teologa Karlheinza Deschnera, a w szczególności w wyczerpującym i niezwykle dokładnym opracowaniu "Krzyż Pański z Kościołem. (Seksualizm w historii chrześcijaństwa)" tego autora, wystarczy żeby powyższy zarzut częściowo obalić, i dać solidne argumenty dla wprost przeciwnego twierdzenia: duża część ludzi tworzących instytucję Kościoła Katolickiego w jego długiej historii miała niesamowicie destrukcyjny wpływ na rozwój społeczeństw. Oczywiście pozostają Ci, którzy instytucji Kościoła nie tworzyli (choć niekoniecznie od razu pozytywnie wpływający na innych) oraz Ci którzy ją tworzyli, ale nie traktowali religii i wiary, tych którzy ją wyznawali jako narzędzia do budowania swojej władzy nad nimi. Oczywiście takie same zarzuty moglibyśmy wytoczyć przeciwko każdemu właściwie państwu na świecie, co nie zmienia faktu, że możemy je wytoczyć przeciwko większości kościołów.

I tutaj dotykamy już problemu instrumentalnego wykorzystywania religii do zdobywania i sprawowania władzy przez polityków, ale nie tylko. I, jak sądzę, o uniknięcie tego chodzi w laickich postulatach PSR.

Pozdrawiam serdecznie,
grzenow@vp.pl

Unknown pisze...

"chrześcijanie prześladowani", "nie mogą żyć zgodnie z własnymi przekonaniami, tzn. publicznie wyznając swoją wiarę?" To jakieś kuriozalne, oderwane od rzeczywistości twierdzenia :D Kościoły w Polsce (jeszcze) pełne, instytucja na specjalnych prawach (nie tylko podatkowych), kapelani i katecheci głoszą swe przekonania za publiczne pieniądze, wiodąca rola Kościoła wpisana w ustawy, a wieczna przyjźń braterska z Watykanem gwarantowna umową międzynarodową - a tymczasem dowiaduję się, że chrześcijanom nie wolno żyć zgodnie z przekonaniami?! ("Orwell" za PRL = "Orwell" dziś). Osobiście uważam, że tak, poglądy religijne, szczególnie wywodzące się z pnia starotestamentowego są groźne dla stabilności demokratycznego, otwartego społeczeństwa - gdy pozwolić chrześcijanom, żydom i muzułmanom bez ograniczeń publicznie "wyznawać swoją wiarę" (czyli np. nawracać) zaczynacie się zabijać nawzajem i innych przy okazji (vide: 11 września vs. chrześcijańska krucjata Busha, czy sytuacja np. w Jerozolimie).
p.s. Popieram postulaty laickie :)

Anonimowy pisze...

Oczywiście ,że mogą a nawet powinni. Takie są zasady demokracji o którą tak zabiegaliśmy. Jednakże inne grupy zarówno wyznaniowe jak i światopoglądowe powinny móc wypowiedzieć się. Zgodnie z obowiązującym prawem.
Dodatkowo "racjonaliści" nie chcą w swych postulatach zmieniać istniejącego prawa tylko wyegzekwować to co już w prawie jest zapisane a nie przestrzegane.

p.s. Są to moje prywatne przekonania i nie jestem członkiem PSR co najwyżej jego sympatkiem.

Unknown pisze...

Postawił ksiądz tezę, że racjonaliści chcą "wykluczyć Kościół z życia publicznego". Nie widzę niestety podstaw do takiej opinii. Nie zostały one ani przez księdza podane, ani nie wynikają z treści postulatów PSR.

Co postuluje PSR? Przeanalizujmy po kolei.

1. Pozbawienie kapelanów statusu funkcjonariuszy publicznych. Wynika to z faktu, że kapelani nie służą państwu, ale pewnej grupie obywateli, którzy są funkcjonariuszami publicznymi. Tak jak lekarz, sprzedawca, kierowca autobusu. Czy to, że taksówką jedzie generał, czyni taksówkarza funkcjonariuszem publicznym?

2. Likwidacja stanowisk kapelanów w wielu służbach. Ma to sens i jest zgodne z konkordatem - tacy np policjanci nie potrzebują kapelana utrzymywanego z pieniędzy podatników. Żołnierze, więźniowie - tak, nie mogą opuszczać swojego miejsca pobytu, by udać się do kościoła, więc państwo organizuje kościół dla nich. Ale policjant nie ma takich problemów.

3. Na temat uniwersytetów nie będę się wypowiadał, bo nie znam bieżącej sytuacji.

4. Usunięcie wpisów o chrześcijańskich wartościach = przestrzeganie Konstytucji RP i oddanie sytuacji faktycznej. Nie powie ksiądz, że film np. ze Stevenem Seagalem mordującym po kolei jest pełen chrześcijańskich wartości.

5. Obraza uczuć religijnych - usunięcie lub rozszerzenie na wszystkie światopoglądy. Moim zdaniem słuszne. Dlaczego obrażanie np. ateistów może być dozwolone a np. muzułmanów nie? Tu powinna panować równość. Osobiście z dwojga złego wolałbym artykuł usunąć niż rozszerzać.

6. Organizacje światopoglądowe na identycznych zasadach rejestracji. Zgadzam się - w końcu Kościół też jest organizacją światopoglądową.

7. Więcej tzw. konkordatów - też słusznie. Jak dwoje polskich Tatarów wieźmie ślub u imama, to tak jak dwoje Polaków-katolików, powinni nie musieć już lecieć do USC. Nie wiem, jak jest obecnie, ale wszystkie związki wyznaniowe powinny być traktowane identycznie.

8. Religia w szkole. Dlaczego niewierzący mają płacić w podatkach na katechetów? Konkordat nie obliguje państwa do ich opłacania, więc po co? Szkoła oczywiście (znów na mocy konkordatu) zobligowana jest udostępniać sale do katechizacji. Oczywiście, na zajęcia z religii powinno się zapisywać, jak się chce, a nie wypisywać, jak się nie chce. Zakaz modlitwy na lekcjach poza katechezą - inaczej grozi nam to co w UK, gdzie muzułmanin zmuszał dzieci do muzułmańskiej modlitwy.

9. Religia na maturze. Tu można długo dyskutować, ale po co. Po co komukolwiek świadectwo maturalne z wpisem: "Religia (rzymskokatolicka): 40% (poziom podstawowy)"? Na jakie studia byłaby potrzebna?

10. Zakaz wywieszania symboli religijnych na budynkach państwowych - patrz Konstytucja. Zresztą patrząc na Sejm i na wiszący tam krzyż uważam, że krzyż należy zdjąć, bo posłowie nie są go godni. Dodam, że we Włoszech muzułmanin powyrzucał przez okno krzyże ze szpitala, w którym leżała jego żona.

11. Pozbawienie Kościoła przywilejów finansowych. To chyba nie powinno budzić żadnych zastrzeżeń. Przywileje godzą w sprawiedliwość. Np. dlaczego pieniądze przekazywane na Kościół mogą być odliczane od podatku bez ograniczeń? Dlaczego księża płacą podatek nie zwykły, ale zryczałtowany?

I teraz pytanie: gdzie ksiądz tu widzi ograniczenie Kościoła w życiu publicznym? Przecież nadal może istnieć prasa katolicka, media, Kościół może stawiać świątynie, nikt nie ma ograniczonego dostępu do religii, dzieci mogą się katechizować w szkole itd. Nikt nie chce zabronić puszczania w telewizji kwiecistych wypowiedzi bpa Pieronka. Nikt nie powiedział, że z telewizji muszą zniknąć Ziarno, Słowo na Niedzielę, czy transmisja mszy. Nikt nie zabroni noszenia krzyżyka w szkole (patrz Francja).

Racjonaliści chcą po prostu normalności, równości i uczciwości. Mam nadzieję, że ksiądz też tego chce.

Jeśli ksiądz się ze mną nie zgadza, przyjmę każdą konstruktywną krytykę, ale wątpię, by było się o co przyczepić.

Kienio pisze...

Nie planowałem wchodzić w dyskusję z "racjonalistami" czytającymi mojego bloga - swoją drogą, czego oczekiwali od wypowiedzi księdza katolickiego. Szanuję ich poglądy, ale się z nimi nie zgadzam. Ponieważ jednak Karol twierdzi, że nie ma się jak przyczepić do jego tez, to chcę pokazać, że jest.

Swoją drogą, ciekawe, jak aktywnie zwolennicy "racjonalizmu" komentują mój wpis, a katoliccy czytelnicy - nie...

Ale - ad rem, jak mawiali starożytni.

1. Nie bardzo wiem, co Pan ma na myśli mówiąc o funkcjonariuszach publicznych. Kapelan szpitala służy ludziom chorym, kapelan służb mundurowych pomaga im w przeżywaniu trudnych ale i nie tylko trudnych momentów. Być może się mylę, ale jedyna sytuacja, w której ksiądz występuje w pewnym sensie w imieniu Państwa, ma miejsce podczas ślubu "konkordatowego".

2. Kapelani służą funkcjonariuszom, którzy są ludźmi wierzącymi, pełniąc funkcję podobną do psychologów. Nie wiem, dlaczego Pan chce odebrać im te możliwość. Kapelani to często ludzie wyszkoleni od strony psychologicznej, a mogący udzielać wsparcia również na płaszczyźnie duchowej ludziom tego potrzebującym. Założenie z góry, że likwidacja stanowisk kapelanów ma sens jest wzięta z powietrza, zapewne bazując na odrzuceniu miejsca religii w życiu funkcjonariuszy służb mundurowych (i innych). Powtarzam, kapelani służą funkcjonariuszom, by ci mogli lepiej służyć obywatelom (a nie Państwu).

3. Odrzucenie teologii jako nauki wynika w moim przekonaniu z niezrozumienia słowa "nauka" oraz redukcyjnej antropologii. Konsekwencje takiego podejścia widać w piśmie "racjonalistów".

4. Eliminacja wszelkich zapisów świadczących o jakiejkolwiek obecności wymiaru religijnego w historii, kulturze i życiu obecnym obywateli Rzeczpospolitej Polskiej nie jest dążeniem do neutralności światopoglądowej, tylko ateizacją życia i prawa. Zapisy o wartościach chrześcijańskich pojawiły się z woli ludzi, dla których chrześcijaństwo jest ważne. Najwyraźniej standardy demokratyczne działają w kluczu, że jeśli mniejszość laicka czuje się opresjonowana przez chrześcijan, to chrześcijanie muszą się wycofać, a jeśli niewierzący są większością, to owa większość ma wówczas rację. Na marginesie powiem, że zgadzam się z Panem w kwestii moralnej oceny filmów pełnych przemocy. Podobną ocenę wystawiam filmom pełnym seksu.

5. W chwili obecnej - wyrażam tu moje najgłębsze przekonanie - najbardziej szykanowanymi, wyśmiewanymi i obrażanymi ludźmi są chrześcijanie. Kiedy ktoś "nie tak" wypowie się w kwestii homoseksualizmu, antykoncepcji lub aborcji, robi się wielki szum. Obrażanie księży i świeckich katolików jest natomiast opisywane jako wyraz wolności wypowiedzi. Swoją drogą, zgadzam się, że należy szanować wypowiedzi inaczej myślących (proszę zwrócić uwagę, że nie tylko nie zabanowałem komentarzy nadesłanych do posta, ale na nie spokojnie odpowiadam). Równość oznacza, że katolików też darzy się szacunkiem - a tej równości nie ma.

6. Z równością zasad jest jeden drobny problem. Otóż Kościół katolicki nie tylko jest "organizacją światopoglądową". Jest też organizacją, która ma swoją "centralę" w Watykanie, który jest niepodległym państwem. Jest to precedens w skali świata, ale precedens, z którym trzeba się liczyć w kwestiach prawnych. Swoją drogą wielokrotnie słyszałem głosy, że należy to państwo zlikwidować. Moje pytanie (pozostawiam je jako retoryczne), w czym zagraża ono ludziom niewierzącym?

7. W związku z nietypową sytuacją prawną Kościoła katolickiego nie jest możliwe, by inne wyznania i religie zawarły konkordaty, ponieważ nie mają one reprezentacji takiej, jak Kościół katolicki. Kwestia natomiast rozwiązań analogicznego trybu zawierania małżeństwa w innych wyznaniach i religiach może (i powinna) być rozwiązana stosownymi ustawami (a nie umowami prawa międzynarodowego, gdyż te nie mogą zaistnieć z przedstawionych powyżej powodów). Postulat identycznego traktowania wszystkich związków wyznaniowych jest w moim przekonaniu odrobinę nierealistyczny, ponieważ abstrahuje od stanu rzeczywistego. Znacznie sensowniejsze wydaje mi się stwierdzenie "równego" traktowania, zgodnie z obowiązującym prawem. Każdy związek wyznaniowy ma swoją specyfikę, więc o "identyczności" nie może być mowy.

8. Problem nie jest w prawie, a w jego stosowaniu. Nikt nie ma obowiązku uczestniczyć w katechezie prowadzonej w szkole, a jeśli brak mu odwagi cywilnej do wyrażenia swoich poglądów, to dlaczego oskarża się o niecnotę tych, którzy taką odwagę mają? Katecheci opłacani są z podatków, ponieważ ludzie wierzący, posyłający swoje dzieci na katechezę, płacą podatki i mają prawo część tych pieniędzy tak zadysponować. Argument, że ludzie niewierzący takiej zgody nie udzielili skomentuję następująco: płacę podatki (jako nauczyciel akademicki mam pensję i opłacam podatki jak wszyscy inni), a z moich podatków współfinansowane są działania, które uważam za niemoralne. Nie mam na to wpływu, płace podatki i tylko domagam się, by moje zdanie przy rozdziale publicznych pieniędzy też było uwzględniane. Jeśli wierzący obywatele nie mogą finansować tego co dla nich ważne (ważne ze względu na ich wiarę), to mamy dyskryminację na gruncie religijnym (swoją drogą, tak właśnie postulują racjonaliści).

9. Na przykład na studia teologiczne. Wiem, wiem - dla racjonalistów teologia nie jest nauką. Tu się różnimy. Teologia korzysta z dorobku nauk przyrodniczych, filozoficznych oraz tej rzeczywistości, którą nazywa "Objawieniem". Podstawowym narzędziem jest - jak w każdej nauce - logika. Odrzucenie teologii jako nauki oznacza redefinicję pojęcia "nauka" określającego rozumową uporządkowaną refleksję nad rzeczywistością. Kiedy zaczynamy redefiniowac pojęcia, wszelki dialog traci sens.

10. Zakaz wywieszania symboli religijnych na budynkach państwowych odbieram jako dyskryminację religijną. Podobnie jak nakaz. Ale jeśli ludzie w danym budynku pracujący chcą mieć na ścianie powieszony krzyż, gwiazdę Dawida czy inny symbol, na jakiej podstawie im mam tego zabronić? Jeśli ich wiara czyni ich lepszymi ludźmi i obywatelami, to symbol ich wiary ich w tym "byciu lepszym" wspiera - czemu im to zabrać? Zgodnie z zasadą wzajemności obowiązywać powinien szacunek wobec wszystkich, zarówno wierzących jak i niewierzących. Nie bardzo mi odpowiada sytuacja, w której wierzący mają respektować postulaty niewierzących, a w drugą stronę ta zasada nie obowiązuje.

11. Jeśli mówimy o sprawiedliwości, to może pomówimy o dobrach odbieranych Kościołowi? Nie wszystko, czym dysponował Kościół było ukradzione, wyłudzone czy w inny nieuczciwy sposób nabyte. To po pierwsze. Po drugie - w kwestii opodatkowania - pieniądze przekazywane na Kościół są odliczane z ograniczeniami (wiem, bo przekazuję); o ile się nie mylę jedynie na działalność charytatywną i wychowawczą odpisy podatkowe idą bez ograniczeń. Uważam, że ta zasada powinna obowiązywać nie tylko wobec darowizn dla instytucji kościelnych, ale wszystkich instytucji charytatywnych i wychowawczych (darowizna celowa jest lepszą formą dysponowania środkami, niż redystrybucja centralna przez Państwo).

I ostatnia rzecz - odpowiadając na Pana pytanie, gdzie widzę ograniczanie Kościoła w życiu publicznym? Od strony formalnej jeszcze go nie ma, ale od merytorycznej owszem - nade wszystko przez zorganizowane kampanie medialne wymierzone przeciw Kościołowi i jego nauczaniu. Innymi słowy, niby się nie ma do czego przyczepić, ale tak owa medialna życzliwość nas chrześcijan "głaszcze", że niektórzy są już nieźle poranieni. Wyraża Pan, Panie Karolu, nadzieję, że chcę normalności, równości i uczciwości. Owszem. Ciekawe, że mimo wszystko rozumiemy je inaczej.

Unknown pisze...

1/2. Tu się zgadzam - państwo powinno zapewniać dostęp do posługi duchowej osobom, które same nie są w stanie się do niej dostać, a więc więźniom, chorym, żołnierzom. Ale nie uważam za słuszne, by kapelanów miały wszystkie grupy zawodowe w budżetówce. Leśnicy, policjanci czy strażacy mają pełne możliwości, by spotykać się ze swoim proboszczem. "Bazując na odrzuceniu miejsca religii w życiu funkcjonariuszy służb mundurowych" - przecież nikt im niczego nie broni. Nie są zakmnięci pod kluczem, mogą w niedzielę udać się do kościoła, albo porozmawiać ze swoim księdzem jak każdy inny parafianin.

3. Racjonaliści nie przekonali mnie w sprawie KUL-u, chociaż nie wiem, czy wymaganie oceny z religii na kierunek "nauki o rodzinie" jest zgodne z Konstytucją (na prawo kanoniczne i teologię nie widzę przeciwwskazań, tu sytuacja jest jasna), albo opinii proboszcza na filozofię (a także na prawo kanoniczne i teologię - tu zaś znowu "ujdzie"). Ateista ma prawo być filozofem, czy zajmować się rodziną, a uczelnia dotowana z budżetu nie może mu tego ograniczać.

4. Można napisać w ustawach o mediach "światopogląd chrześcijański i humanistyczny", wtedy ja nie będę miał nic przeciwko, chociaż radykałowie z PSR może tak. Nie chcę odrzucenia chrześcijaństwa, ale akceptacji niechrześcijaństwa.

5. Absolutnie się zgadzam. Obrażanie innych ludzi, niezależnie od czegokolwiek, jest moralnie złe. Dlatego ustawa nie powinna wyróżniać wierzących, ale traktować wszystkich tak samo - obrażanie poglądów ateistycznych (chociaż trzeba by to precyzyjnie zdefiniować) powinno być traktowane tak samo jak obraza religii. To, że częściej obraża się religię, to inna kwestia, i żadna ustawa tego niestety nie zmieni.

6. To, że Kościół Katolicki jest organizacją de facto podległą obcemu państwu, nie ma tu nic do rzeczy. Samo państwo Watykan przeszkadza tylko fanatykom, od których się odcinam. Należy Watykan traktować jak każde inne państwo, a Kościół Katolicki jak inne związki religijne czy organizacje światopoglądowe. Obecnie już prawie tak jest, jedyne co PSR chce zmienić, to zrównanie statusu związków religijnych (a więc nie tylko KK, ale też np. kościołów protestanckich) z organizacjami światopoglądowymi. Są oczywiście pewne różnice, które jednak powinny być omawiane indywidualnie z każdą organizacją czy związkiem.

7. Przez "konkordat" rozumiem umowę między państwem a władzami związku wyznaniowego, która reguluje wiele kwestii, w tym np. małżeństwa, kapelanów, nauczanie religii itp.) To, że KK ma przewagę ilościową w Polsce, oznacza, że konkordat ten jest pilniejszy i ważniejszy, ale nie oznacza, że powinien być jedynym. Oczywiście, "identyczne traktowanie" oznacza "dawanie identycznego startu w negocjacjach". Szczegółowa treść "konkordatów" powinna być uzgadniana z każdym związkiem wyznaniowym indywidualnie.

8. Tutaj ma ksiądz trochę racji. Źródło pensji dla katechetów powinno być ustalone demokratycznie, więc nie zanosi się na zmiany i nie uważam, by to była kwestia istotna z punktu widzenia neutralności światopoglądowej (w końcu państwo opłaca kapelanów, więc katecheci też mogą być).
Jeśli chodzi o uczestnictwo dzieci/młodzieży w zajęciach z religii, to naprawdę powinny one być ZAPISYWANE, a nie WYPISYWANE. Najlepszym wyjściem byłoby pytanie rodzica w momencie zapisywania, czy dziecko ma uczęszczać na organizowane przez szkołę zajęcia z religii X (zależy, jaka akurat jest dostępna, najczęściej katolicka). Chodzi o to, by rodzic świadomie i z pełną powagą powiedział "tak, chcę, by moje dziecko było kształcone na katolika", a nie "nie chce mi się dziecka wypisać z tej głupiej religii, niech łazi".

9. Szczerze? Rozmowa kwalifikacyjna na teologię (czyli tak jak jest teraz) byłaby znacznie lepsza, niż przeliczanie martwych procentów. Jestem w ogóle zwolennikiem redukcji liczby przedmiotów maturalnych; wiedza o tańcu i historia muzyki to dla mnie zbędny balast dla komisji egzaminacyjnych.

10. Chciałem napisać coś więcej, ale doszedłem do wniosku, że temat krzyży w budynkach publicznych jest złożony. Pozostawmy to demokratycznemu głosowi poszczególnych społeczności. Jeśli chodzi o czynienie kogoś lepszym, to niestety, krzyż w Sejmie "nie działa".
No i "na budynkach" to co innego niż "w budynkach". Umieszczenie ich "na" poowduje, że musza na nie patrzeć wszyscy na zewnątrz, a nikt wewnątrz. Chyba nie o to chodzi.

11. "Nie wszystko, czym dysponował Kościół było ukradzione, wyłudzone czy w inny nieuczciwy sposób nabyte." Oczywiście, tego nie postulowałem i tego nikt nie postuluje (poza lewicowymi maniakami, ale ich nie warto słuchać). To, co zostało ukradzione powinno być skonfiskowane i zwrócone prawowitemu właścicielowi. To co zostało wyłudzone (a tu niestety Kościół ostatnio zasłynął, zaniżając wartości działek), powinno być odebrane. Nie twierdzę też, że Kościół jest czysty jak łza. Nie twierdzę też, że Kościół oszukał urzędników - urzędnicy często idą na rękę Kościołowi wbrew prawu. Są to jednak przypadki znacznie rzadsze niż w innych kręgach, więc mogę powiedzieć, że Kościół, jak na polskie warunki, jest dość uczciwy.
"Uważam, że ta zasada powinna obowiązywać nie tylko wobec darowizn dla instytucji kościelnych, ale wszystkich instytucji charytatywnych i wychowawczych (darowizna celowa jest lepszą formą dysponowania środkami, niż redystrybucja centralna przez Państwo)." A tu się zgadzam w 100%.

Na koniec: "zorganizowane kampanie medialne wymierzone przeciw Kościołowi i jego nauczaniu" już trwają i być może przyjęcie postulatów laickich je zahamuje (bo na pewno nie nasili). PSR nie chodzi o atak na Kościół czy na kogokolwiek. Mnie tez denerwuje, jak oskarża się Kościół o nie wiadomo co, ale muszę przyznać, że są pojedyncze osoby w Kościele, które psują jego imię. Gdyby Kościół umiał sobie z takimi osobami radzić, nagonka medialna by się skończyła.
Co nie znaczy, że inne środowiska są lepsze.

Nie należę do PSR i nie zamierzam wstąpić, a w PSR cenię jedynie walkę z zabobonami, przesądami, pseudonauką i szarlatanami. Walki z religią lub z brakiem religii nie akceptuję, a postulaty laickie rozumiem jako szansę na równość, a nie atak.

A na koniec, uprzedzając wiele pytań, dodam, że jestem chrześcijaninem.

Pozdrawiam.

Unknown pisze...

Nie planowałem wchodzić z “osobą duchowną” w dyskusję, mój pierwszy wpis był raczej pełnym rezygnacji machnięciem ręką, ale...
Pokuszę się, o przeanalizowanie kolejnej wypowiedzi księdza. Moje punkty, poważne tematy z przymrużeniem oka, będą luźno, związane z powyższymi, ale najpierw krótki wstęp:

Wielu duchownych jest przekonana, że posiadają niezbywalną uprzywilejowaną, dominującą pozycję (merytoryczną). I tych przywilejów ostro broni. O tym przekonaniu świadczą m.in. takie wpisy: “proszę zwrócić uwagę, że nie tylko nie zabanowałem komentarzy nadesłanych do posta, ale na nie spokojnie odpowiadam”. Niebanowanie komentarzy, które nie zawierają obelg, czy gróźb, tylko merytoryczne argumenty, przedstawione jest jako niebywała cnota, wyjątek. Niestety, podejrzewam, że większość księży czuje tak samo, nieprzyzwyczajonych do demokratycznego dyskursu, którego zresztą w kościele ex definitione brak, przyzwyczajeni są raczej do wygłaszania kazań z wysokości dogmatu, a nie do dyskusji nt.podstaw i sensowności wyznawanych przez nich poglądów, nota bene standardem na blogach nie jest cenzura prewencyjna – moderator czy bloger usuwa te z nich, które są obraźliwe lub sprzeczne z prawem – karnym/cywilnym, a nie kanonicznym.

Inny cytat: “kampanie medialne wymierzone przeciw Kościołowi i jego nauczaniu” - nie zetknąłem się z takimi kampaniami, przynajmniej w polskich mediach, obawiam się, że wielu “poranionych” to ci uprzywilejowani, którzy roszczą sobie prawo do wygłaszania dowolnych twierdzeń, bez umożliwienia krytykowania ich. Przeforsowano nawet art.196kk, mimo, że miejsca kultu oraz obrzędy są chronione równie dobrze jak inne fenomeny kulturowe przez inne art.prawa. Możemy dyskutować nt.naszych poglądów politycznych, społecznych, estetycznych, upodobań erotycznych, etc.ale z jakiś nieznanych powodów ogranicza się dyskusję w kwestiach poglądów religijnych.

1. Wychowany na katolika, poznałem wielu księży, jednocześnie mam w rodzinie psychologa, mam znajomych psychologów, poznawałem psychologię na uniwersytecie, i polegając na moim doświadczeniu i wiedzy twierdzę, że tzw. “posługa kapłańska” i terapia psychologiczna nie mają ze sobą nic wspólnego. Dla ludzi o zaburzonych relacjach społecznych ksiądz może zapełniać lukę w kontaktach z rodziną, przyjaciółmi, sąsiadami. Jest protezą, ersatzem więzi z bliskimi, z samym sobą. A ktoś posługujący się protezą jest nie do końca pełnosprawny. Są oczywiście tacy duchowni, myślę, że tacy są jezuici, którzy sporo studiują i znają się na rzeczy, ale to jest garstka. Inna sprawa, że mam nieodparte wrażenie, że wśród zakonników znaleźćby można masę ateistów, którzy trafili do zakonu z powodu takich lub innych uwarunkowań społecznych.

2. Mundurowym (jak i cywilom) w przeżywaniu trudnych i stresujących sytuacji pomagają także (bez ironii): literatura, alkohol, muzyka, seks, itd. - każdemu co innego. Czy to znaczy, że wszystkie te usługi powinny być dofinansowywane funkcjonariuszom publicznym? Wiele z dzieł literackich porusza dylematy moralne, podbudowuje, wzmacnia, realnie pomaga stać się lepszym człowiekiem – całkiem poważnie uważam, że co drugi kapelan, z korzyścią dla poziomu moralnego mundurowych i ich lepszej służby obywatelom, mógłby zostać zastąpiony znawcą literatury w funkcji armijnego bibliotekarza.

3. To ksiądz zrywa dyskusję redefiniując pojęcie nauki.
Podstawą nauki jest wątpienie i sprawdzanie, podstawą religii jest dogmat i nie zadawanie pytań. Ludzie nauki stawiają tezy, po czym starają się je obalić, badają, eksperymentują, starają się zaprzeczyć. Jeśli tezy przejdą te wszystkie ciężkie próby i testy, przechodzą do teorii naukowych, te zaś po latach, wiekach, zmasowanej krytyki, gdy przetrwają, mogą stać się prawami naukowymi. Dowody i wnioskowanie - dzięki temu ludzie tak wspaniale poszerzyli swoją wiedzę o świecie. Więcej: wiemy, jakich rzeczy jeszcze nie wiemy, ale które z dużym prawdopodobieństwem poznamy. To kolejna moc nauki – teoria sprawdza się wtedy, gdy na jej gruncie trafnie potrafimy przewidzieć jakieś zjawiska. Naukami “twardymi” można nazwać te, w których możliwy jest eksperyment, “miękkimi” te w których eksperyment jest niemożliwy lub/i nieetyczny np.psychologia czy socjologia – one bazują na długoterminowych, czy klinicznych obserwacjach. To bardzo, bardzo młode nauki. I jeszcze jedno, naukowiec cieszy się, gdy mu udowodnić błędy w jego teorii – ponieważ dzięki temu następuje postęp nauki (wiem, wiem, ksiądz nielubi słowa “postęp” – więc inaczej, zwiększa się pula wiedzy przez nas posiadana, dzięki której możemy lepiej funkcjonować w świecie. Poza tym dla wielu poznawanie i docieranie do zrozumienia jest przyjemnością samą w sobie). Teologia nie spełnia tych wszystkich standardów by nazywać ją nauką. Trochę podobnie jest np. z filozofią, wiekszość jej działalności leży w zakresie dziedzin twórczych, w pobliżu sztuki (angielskie określenie trafia bliżej: creative arts – ech, logicy wierni szkole lwowsko-warszawskiej mnie wyklną ;) więc można próbować zdefiniować to inaczej: filozofia to działalność umysłu podczas której bada on sam siebie), lecz mimo, że bazuje na eksperymencie li tylko myślowym, używa metody krytycznej. W teologii nawet tego brak! To revelatio, którym ksiądz broni teologii jest samo przedmiotem badań naukowych. Dogmaty ustala się dość dowolnie i z dnia na dzień pieczętuje coś jako 100% prawdę lub 100% fałsz – vide: casus limbus puerorum, czy wniebowzięcie NMP. W nauce wątpienie jest cnotą, natomiast są religie na świecie, które do dziś za to karzą śmiercią. Dawniej do nich należała także wiara katolicka.

5. Demokracja nawet w swoich “idealistycznych” założeniach to nie dyktat większości. Równie niezbywalne dla demokracji jest poszanowanie praw mniejszości (w końcu wszyscy należymy do jakiejś mniejszości, np.tej która postanowiła utrzymać celibat) – m.in.dlatego nasza demokracja jest niedojrzałą siostrą tych “starych demokracji świata”, bo klasa polityczna do tej pory tego nie rozumie. Przestrzeń publiczna może być neutralna (neutralność oczywiście może skrywać miekką dyktaturę – vide koncepcje Fukujamy) lub przepojona symboliką (w tym wypadku: czy ksiądz zgodziłby się na symbole satanistyczne w lokalnym urzędzie pocztowym? Półksiężyc na gmachu uniwersytetu? Nagich bogów hinduistycznych prezentującym swe wielkie przyrodzenia w parku w centrum miasta? Sierp i młot w klasie szkolnej – jako przejaw pewnych bardzo naiwnych wierzeń monoteistycznych, itd.) Pluralizm zawsze będzie nagocjowany.
Nasze społeczeństwo się laicyzuje, z czego osobiście się cieszę. Przejawem tego jest rosnąca liczba apostazji na życzenie do czego przyznał się w zeszłym roku episkopat, a pisał m.in. Tygodnik Powszechny i Gość Niedzielny. Jej przejawem są jasno sformułowane postulaty laickie PSR (nie wychodzace poza ustalenia konkordatowe – sic!) - to jest novum w życiu społecznym. Laicyzacja będzie musiała prędzej czy później przynieść zmianę w sferze publicznej. Ba, wystarczy porównać ile komentarzy sprowokowały inne wpisy na tym blogu, by stwierdzić co porusza obywateli naszego kraju najbardziej ;)

6. Chrześcijanie lubią figurę ofiary, ale zapewne nie są w naszym społeczeństwie niczyją ofiarą – to teza z którą nie zgadzam się w całej rozciągłości. Czy pobił ktoś księdza, za to, że jest księdzem? Czy słyszał ksiądz o takim zdarzeniu od innych? Ja, należąc do tej ubóstwianej przez prawicowych ekstremistów większości – heteroseksualnych, polskich mężczyzn – mam wśród swych znajomych osoby o orientacji hemoseksualnej. Ataki na nich, nie słowne, a fizyczne, zdarzały się i to w sporym, szczyczącym się wysokim poziomem kultury mieście. Myślę, że ilość ataków spadła, po tych wszystkich “niech nas zobaczą”, marszach tolerancji, które uświadomiły wielu, że stanowimy jedno społeczeństwo, równe w swoich prawach i wymagające wzajemnego szacunku.
Inna sprawa, że żartować sobie można ze wszystkiego (to zdrowe – np. geje opowiadają świetne kawały o “pedałach”), ale co innego żartować sobie z wykluczonego i upokożonego z pozycji siły, a co innego ratować się humorem będąc na dnie. Chrześcijanie w tym kraju mają WSZYSTKO, są siłą dominującą i jeszcze zagwarantowali sobie prawo (196kk), zakazujące z nich żartować. To po prostu... śmieszne ;)

7. Sytuacja Watykanu jest rzeczywiście nietypowa. W społeczeństwach europejskich, których jest wytworem, pełni mniej więcej taką rolę jak pozostałości systemu monarchicznego w U.K, Belgii, czy Danii. Powiedziałbym, że jest “żywą skamieliną”, i dlatego powinien podlegać ochronie, jako dowód na ewolucję społeczeństw.

8. Kwestie religii w szkołach opłacanych z budżetu już pominę, bo jest zwyczajnie przejawem serwilizmu polityków wobec tej gigantycznej siły jaką stanowi kościół katolicki w naszym kraju. Nota bene, to nie zajęcia religii tylko ewangelizacja.

I na podsumowanie: po lekturze fragmentów tego bloga, odnoszę wrażenie, że uprawia ksiądz kaznodziejstwo strachu, przekonując czytelników, że świat jest zły, zepsuty, przerażający, a chrześcijanie wciąż zagrożeni. Tak nie jest! Módlcie się, odprawiajcie msze, dyskutujcie nad Starym i Nowym Testamentem, macie do tego pełne, niezbywalne prawo. I nikt nie chce chrześcijan krzywdzić. Ateiści, nie są wcale tak “krwiożerczy” jakby chciał ksiądz ich przedstawić, a świat jest mimo wszystko w tych latach w miarę spokojnym i bezpiecznym miejscem. Proszę nie podkładać pod niego ognia.

Kienio pisze...

Trochę się czuję zaszczycony, że tyle głosów ludzi niezainteresowanych kwestiami wiary zainteresowało się moim widzeniem świata i próbują mi udowodnić, że się mylę. Życzę im powodzenia, jako że szukanie prawdy - wbrew głosom niektórych moich adwersarzy - jest dla mnie rzeczą niezwykle istotną.

Z lektury komentarzy wynika dla mnie jednak, że moi Rozmówcy nie rozumieją ani mnie, ani wiary chrześcijańskiej. Nie dziwię im się, bo najwyraźniej nie znają Boga, w którego wierzę. Być może za Nim nieświadomie tęsknią (stąd takie zaangażowanie w dyskusję) a być może nie (stąd próby przekonania ograniczonego księdza do światłych poglądów racjonalistycznych).
Proszę mi wybaczyć tę drobną ironię, ale dokładnie tak się czuję, choć jednocześnie nie mam moim Adwersarzom za złe ich poglądów i wypowiedzi. Widzę jednak wyraźnie, że znaczna część argumentów jest uzasadniana metodą argumentu "do oczywistości", "do wiedzy powszechnej" lub "per se". Szkoda.
Nie będę więcej wchodził w te polemiki, bo to, co chciałem na blogu powiedzieć - powiedziałem. Nie będę im bronił ostatniego zdania, i jeśli chcą dalej pisać komentarze do tego i innych wpisów, zapraszam serdecznie.
Moim Rozmówcom, zadeklarowanym Racjonalistom i ich Sympatykom powiem dwie rzeczy tylko. Najpierw chcę im powiedzieć, że w Kościele katolickim znalazłem nadzieję życia wiecznego inie zamierzam z niej rezygnować. Po drugie, parafrazując wiersz ks. J. Twardowskiego powiem, że nie zamierzam ich nawracać, ale ja, już nie taki młody ksiądz, wierzę Panu Bogu jak dziecko.

Unknown pisze...

he, he - a jednak cenzura prewencyjna. Oddać komuś pole do dyskusji, po czym nie zamieścić komentarza, który został wysłany utrzymując pozór, że nikt nie ważył się księżego słowa na niedzielę skomentować. Jeżeli taka jest katolicka moralistyka (którj ponoć jesteście dyspozytorem), to ateiści już mogą pogratulować sobie wygranej w kategoriach prawdy. Wstyd kienio, po prostu wstyd.

Kienio pisze...

Nie wiem, o czym bzzz pisze, bo WSZYSTKIE komentarze, które system zgłosił, zostały opublikowane.

Unknown pisze...

Jeśli to wina elektronów, to przepraszam za powyższy wpis i podsyłam to co chciałem by pojawiło się wcześniej:

To nie kwestie wiary są tu interesujące, tylko wpływ prywatnych, niezinterpersonalizowanych przekonań na życie publiczne ("nie znacie Boga w którego wierzę" - ale powinniście postępować wg reguł, które ja Wam w jego imieniu przekazuję), którego neutralności jako jego uczestnik chcę bronić.

Owszem, religia sama w sobie jest ciekawym fenomenem kulturowym, a ksiądz explicite w swoim komentarzu potwierdził kilka teorii nt.jego reprodukowania:
1) "wierzę Panu Bogu jak dziecko" - teoria patriarchalnego ojca przeniesionego w sferę metafizyczną - o ile dobrze pamiętam Feuerbach.
2) "znalazłem nadzieję życia wiecznego i nie zamierzam z niej rezygnować" - mechanizm opisywany przez teorię opanowania trwogi - człowieka jako istotę samoświadomą, opanowuje trwoga na myśl o swojej skończoności, marzenia o życiu wiecznym pomagają mu "niezwariować" (proszę pomyśleć jakie stalowe nerwy mają ateiści :)). Co ciekawe część ssaków posiadających pewne elementy samoświadomości demonstruje zachowania parareligijne - np. słonie potrafią przykrywać zwłoki członka stada roślinami i kwiatami.
3) i jeszcze o tym wierzącym dziecku - teoria ewolucyjna - mózgi dzieci w trakcie doboru naturalnego zostały ukształtowane tak, by bezwzględnie wierzyć dorosłym. Gdy przedwieczny dorosły owinięty w skóry mówił dziecku "nie jedz tej czerwonej jagódki", albo "uciekaj! tygrys!" a dziecko zaczynało pytać, sprawdzać, dociekać najczęściej nie przeżywało takiego eksperymentu (ergo nie pozostawiło potomków). Tak ukształtowane ewolucyjnie umysły nie wybierały prawd z doświadczenia, i "prawd" metafizycznych - wszystkie przyjmowały za rzeczywistość. Proszę zauważyć w jak wiele oczywistości (a propos dowodów z oczywistości ;)) nasi przodkowie wierzyli: Dionizos, Afrodyta, Baal, Ra, Dzeus, Thor, Lel i Polel, itd. I ksiądz też jest ateistą w tej materii. Ateiści, a zapewne wielu mieszka także na terenie księdza parafii, wierzą tylko w jednego Boga mniej. Choć - i to już ostatni kamyczek do przykościelnego ogródka - zdroworosądkowy ateista jest technicznie agnostykiem - jeśli kiedykolwiek znajdzie się dowód na istnienie czegoś co moglibyśmy uznać za spełniające kategorie Absolutu (poza wyszukiwarką Google ;)) nie pozostanie nic tylko uznać racje deistów - ale wtedy to już nie będzie wiara tylko WIEDZA.


pozdrawiam

p.s. W końcu napisał ksiądz słowo racjonalista bez cudzysłowiu - dziekuję i doceniam.

Anonimowy pisze...

Doskonała dyskusja ukazująca różnice w odbiorze postulatów PSR przez kogoś kto wierzy i jest częścią instytucji KK i przez kogoś, kto nie wierzy i stara się poznawać świat na tak/tak i nie/nie (badać, dociekać i szukać). Osoba religijna dostrzega zamach na własne prawa nie dostrzegając, że to iż ma tak rozległą władzę jest zamachem na prawa innych ludzi w tym społeczeństwie będących. Ksiądz zdaje się nie widzieć, że nikt nie chce go przekonać, że jego Boga nie ma. Uważa, że ma pewne niezbywalne przywileje, tylko dlatego, że WIERZY. Przecież jasnym jest, że PSR chce tylko przestrzegania prawa. Prawo jest jasne. Powinno być tak albo tak i kropka. Jest inaczej więc mamy dwie opcje:

1. Zmieniamy prawo tak aby dopasować je do zaistniałej sytuacji. IMHO opcja zła, bo państwo katolickie oznaczałoby iż musiałbym uciekać z tego kraju. A w swojej historii kościół nie raz pokazał do czego jest zdolny kiedy miał pełnię władz.
2. Dostosowujemy rzeczywistość, która się wymknęła spod kontroli, do warunków jakie wymaga prawo. IMHO opcja dobra, ponieważ stworzy płaszczyznę równości wszystkim a nie tylko wybranej (większej czy mniejszej to bez znaczenia) grupie społecznej.

Ma ksiądz rację, większość ludzi nie widzi Boga tak jak ksiądz go widzi. Każdy widzi to po swojemu. Są ludzie, którzy chcą aby mówić im jaki Bóg jest i czego chce, ale są też tacy, którzy uznają, że wiedzą sami najlepiej jaki ten Bóg jest. Ale w postulatach PSR nie chodzi o Boga a o zwyczajne przestrzeganie prawa. Pacta sunt servenda - inaczej zapanuje chaos i nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Uważam, że KK zyskał by w oczach wszystkich, gdyby przychylił się do postulatów PSR, pokazując, że nie zależy mu na władzy i mamonie a faktycznie na tym o czym tak głośno trąbi - na ludziach i życiu wiecznym oraz na wysokich standardach moralnych. KK jednak tego nie uczyni ponieważ uważa, że posiadł prawdę objawioną i jest pochłonięty tylko wyłącznie zdobywaniem środków doczesnych. To się czuję i jako osoba nie będąca katolikiem często jestem miło zaskoczony, jak sami katolicy mówią, że KK zależy tylko na tacy i polityce a Boga tam coraz mniej.

A co do księdza, który musi zapłacić za dzwony, szkoda, że nie ma żadnego linka, pod którym można by się dowiedzieć czegoś więcej na ten temat. Bo to też interesujące jest. A wypowiedź księdza w tym temacie potwierdza dążenia kościoła do gromadzenia dóbr doczesnych i przeceniania ich wartości.

Pozdrawiam
Marcin Radczuk

Anonimowy pisze...

Jak widzę zajmuję się ksiądz w swojej pracy naukowej m.in. moralnością. Moralnością jak rozumiem wywodzącą się z religii jako wzorca. Czy zgodnie z tym moralnej jest nawoływanie do nie wykonywania wyroków sądów powszechnych? Jak to ksiądz robi w przypadku sprawy z dzwonami. Czy to znaczy, że zgodnie z przyjętym przez księdza systemem moralnym mogę sobie dzielić przepisy prawne na te które mnie dotyczą i na te, które nie? Czy moralność katolicka stoi ponad prawem świeckim? Nie rozumiem, proszę o wyjaśnienia.