poniedziałek, 2 marca 2009

Objazd

Z pochodzenia jestem warszawiakiem, więc dziwić nie może, że sprawy rodzinnego miasta są mi bliskie. Zwłaszcza żoliborskie. Dziś przeczytałem, że z powodu absolutnie koniecznego remontu zamknięto przejazd nad torami (jedno z nielicznych połączeń Żoliborza ze "światem") i puszczono objazd między blokami, jednocześnie zabierając mieszkańcom miejsca na parkowanie ich samochodów. Miała być zastępcza kładka w miejsce remontowanego wiaduktu, ale ekolodzy protestowali, urzędnicy się nie spieszyli, stary wiadukt się rozpadł i teraz trzeba było koniecznie puścić samochody objazdem.
Ludzie się wściekli, czemu wcale się nie dziwię. Bo niestety nadal w Polsce tak jest, że trzeba, by w danej okolicy mieszkał ktoś odpowiednio ważny, by coś drgnęło w infrastrukturze. Nie może być jednakże zbyt ważny, bo wtedy takie drobiazgi jak korki i tak go nie będą dotyczyć...

Tak sobie myślę, że w Wielkim Poście przydałby się post od głupoty. I od krótkowzroczności. I od bylejakości. I najlepiej, by taki post od miernoty trwał cały Boży rok.

3 komentarze:

kasiab pisze...

Kieniu, a myślisz, że tylko Żoliborz się wsieka? Pół Warszawy jest przez to zablokowane

Kienio pisze...

Tym gorzej świadczy o Ratuszu, jeśli się tym nie przejmują. A że Warszawa stoi, mnie nie dziwi, bo w Stolicy wystarczy zamknąć jakąkolwiek ulicę, by pojawiły się korki, a blokada na którejkolwiek arterii oznacza zatrzymanie ruchu niemal wszędzie. Taki life... I się to nie zmieni, jak długo urzędnicy będą lekceważyć interes mieszkańców. Poczekamy zatem długo na nowe mosty, nowe linie tramwajowe, metro itd.

Kienio pisze...

Tak sobie myślę, że łatwo mi wejść w pokusę szukania kluczy do cudzych podwórek, by zrobić tam porządek, ale strasznie mnie wpienia, gdy to ktoś inny włazi na moje podwórko ze swoimi pomysłami. I właśnie dlatego Pan Bóg pozwala na jedno i drugie, bym się nawrócił i najpierw sprzątnął u siebie. I może niekoniecznie zajmował się innymi, zwłaszcza, gdy sobie tego nie życzą...
A że bezmyślność urzędnicza mnie dobija, nic na to nie poradzę. I gdy sobie uświadamiam, że lekką ręką zaakceptowali, że horror komunikacyjny na Żoliborzu będzie trwał dwa lata, to mnie aż mdli.
Ale, jak to ująłeś z właściwą sobie celnością - ja mam rację i Ty masz rację. Trzeba się nawracać na własnym podwórku najpierw.