poniedziałek, 26 maja 2008

Boże Ciało


Wczoraj w USA było Boże Ciało. Ku mojemu miłomu zaskoczeniu obchodzno je po naszemu, przynajmniej w parafii St Francis de Sales w Filadelfii. Po Mszy św. Uroczysta procesja (po raz czwarty lub piąty), zgromadziła rekordową (jak na tutejsze warunki) liczbę osób. Widać, że tradycja powoli się zakorzenia, rozwija, zaś parafianei coram zocniej i głębiej przeżywają tajemnicę Eucharystii. W kościele jest wydzielona kaplica wiecznej adoracji (z osobnym wejściem), a liczba czuwających w niej systematycznie rośnie.
Trudno tutejszą procesję Bożego Ciała nazwać "masową", skoro uczestniczyło w nij około 100-150 osób osób, ale to naprawdę dużo na tutejsze warunki. Ołtarze są bardzo proste: stół nakryty białym obrusem i świece. Żadnych dekoracji, poza kwiatami. Nie ma megafonów, ulicami jeżdżą normalnie samochody, specjalnie się nie przejmując grupą modlących się ludzi. Proboszcz mówi jednak głośno (choć się nie wydziera), więc ludzie raczej słyszą dobrze. Śpiewają w zasadzie wszyscy, z różnym efektem, ale generalnie takim samym - ogromnym - zapałem. Inaczej jest, niż w Polsce, gdzie procesja jest tak masowa, że aż anonimowa. Tu praktycznie wszyscy się znają i każdy jest blisko. I na procesji są po to, by się modlić, a nie ze względu na tradycję, co nie raz dane mi było spotkać w Polsce... Tu jest inaczej.

Brak komentarzy: