sobota, 7 czerwca 2008

Ataki demona

Należało się spodziewać, że demon nie pozostawi w spokoju próby obrony życia nienarodzonego dziecka tej dziewczyny. Nie pozostawił. Zgodnie z przewidywaniami rozpoczął ofensywę, głównie za pośrednictwem Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny (p. Wanda Nowicka).
Nie twierdzę, że p. Nowicka jest opętana, ale działania Federacji - interpretuję to jako teolog - odbieram jako demoniczne, a to z dwóch powodów: nienawiść do wszystkiego, co związane z Bogiem i Kościołem; oraz dążenie wszelkimi sposobami do uwikłania ludzi w działania przeciw niewinnemu życiu.
W akcję dezinformacji włączyła się również "Gazeta Wyborcza" (link podaję dla możliwości skonfrontowania, a nie dlatego, bym ją promował), podając, że dziewczyna była zgwałcona i jednoznacznie opowiadając się po stronie proaborcyjnej. Brak jednoznacznego rozdzielenia faktów (przeinaczonych) i komentarzy do nich odebrałem jako przejaw wyjątkowo nieprofesjonalnego dziennikarstwa. Prawdę mówiąc, zmartwiło mnie tom, bo zawsze postrzegałem (zapewne błędnie, jak się okazuje) Gazetę jako pismo, z którym się nie zgadzam, ale które można traktować poważnie ze względu na wysoki poziom profesjonalizmu. Tak się jednak złożyło, że informacje odnośnie do tej historii mam w zasadzie z pierwszej ręki i manipulacja wyszła na jaw.

Demon nienawidzi życia. Nienawidzi światła. Nienawidzi Boga. Jest "ojcem kłamstwa" i w swoje sidła usiłuje uwikłać każdego, kogo się da. Atakuje wszystkich, którzy nie są jeszcze zdobyci, a im bliżej ktoś Chrystusa, ten atakowany jest bardziej (por. Mt 10,24-25). Walka trwa.

Walczymy o życie nienarodzonego dziecka, ale w nie mniejszym stopniu walczymy o duszę dziewczyny, którą namawia się, by zabiła własne dziecko. Tak, to jest walka o jej duszę - ale nie po to by nad nią panować. Nie sądzę, by ktokolwiek chciał ją nawracać na chrześcijaństwo w ogóle, a katolicyzm w szczególności, ale chcemy ją obronić przed uwikłaniem się w sytuację, z której nie będzie miała powrotu.

Nie mam żadnych złudzeń, że zwolennicy liberalizacji prawa aborcyjnego w Polsce będą próbowali wykorzystać sytuację dla własnych celów. Zarówno dziecko, jak i matka dziecka są tu jedynie kartą przetargową, taką samą, jak wcześniej była nią p. Alicja Tysiąc. A swoją drogą, czy pamiętacie, że któryś z braci Kaczyńskich - w tej chwili nie pamiętam który - przywołał dokładnie taka (wówczas hipotetyczną) sytuację, mówiąc, że nie wyobraża sobie, by demokratyczne państwo mogło zmusić 14 letnią dziewczynę do urodzenia dziecka...

Media cały czas mówią, że dziewczyna była ofiarą gwałtu, co wedle moich źródeł jest po prostu nieprawdą. Ciąża w tym wypadku nie jest wynikiem gwałtu, choć jest skutkiem czynu zabronionego, czyli współżycia z osobą nieletnią. Problem w tym, że ojciec dziecka również jest nieletni. Nasuwają się zatem dwa zasadnicze pytania:
1. Czy to oznacza, że wszystkie ciąże, w których którekolwiek z rodziców jest nieletnie można - w ramach obowiązującego prawa - poddać eksterminacji?
2. Skoro uznaje się współżycie dwojga nieletnich za czyn zabroniony, to które z nich będzie pociągnięte do odpowiedzialności karnej?

2 komentarze:

Sara Zuzia pisze...

wiele argumentów za aborcją opiera się o wolność "rodziców"dziecka,gwałtem,niechęcią do dziecka,ubóstwem itd.jestem w stanie zrozumieć lęk i niepewność,ale nie kierowanie się nimi podczas decydowania o czyimś życiu.żeby to zrozumieć trzeba by stać się dzieckiem,które w tak wczesnym czasie swojego życia oczekiwało na śmierć, niekoniecznie przez aborcję.wtedy inaczej wygląda świat,a Bogu dziękuje się za każda sekundę swojego życia i za obecność ludzi wokół.skąd wiemy,że to dziecko nie wymyśli lekarstwa na raka?skąd wiemy,że ono nie przytuli najbardziej samotnego człowieka na ziemi(być może Ciebie?)?dlaczego decydujemy o czyimś życiu?skąd mamy to prawo?o życie należy walczyć a nie zwalczać je...gdyby nie udało mi sie urodzić...to byłaby największa tragedia w moim króciutkim życiu!!!

Sara Zuzia pisze...

no cóż...poproszono,bym napisała szczegółowiej:) wiele osób myśli,że dzieci spadają jak z drzewa,żeby je mieć,niewiele potrzeba i równie łatwo można z tego zrezygnować.a ja stwierdzam,że żeby sie urodzić,trzeba cudu.byłam niespodzianką dla rodziców.aczkolwiek kochaną,jak mówią:)choć nie ukrywają,że bardzo się bali,bo warunki mieszkaniowe były naprawdę kiepskie.jeden pokój na 5osób to żaden luxus.ale nawet nie myśleli o aborcji.w 3miesiącu ciąży okazało się,że tata mojej mamy choruje na raka.mama pod wpływem tego stresu dostała krwotoku.lekarze mówili,że poszły też wody i nie mam raczej szans.trzeba czekać na poronienie.rodzice się załamali,że mogą mnie stracić,choć tak naprawdę innym mogło to być na rękę(Chwała Panu za takich Rodziców!).mijały dni i miesiące,lekarze nie rozumieli,ale żyłam i było mi całkiem dobrze.mama bała się,że po takich przeżyciach będę chora,a ja spóźniłam sie o miesiąc,zdrowa jak ryc i ważyłam 4,500:)(kawał byka):)urodziłam sie w czerwcu(miesiąc Serca Pana Jezusa).na moich plecach miałam czerwone,wypukłe znamie w kształcie serca.ja wiem Kto mnie schował w dłoniach w najtrudniejszym czasie,choć nie każę nikomu w to wierzyć.teraz to czuję.dziś jestem chyba najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi:z cudowną rodziną,wspaniałymi przyjaciółmi,ogromną dawką miłości od ludzi obok,na wymarzonej uczelni i kierunku,gdzie wokół pełno troski o drugiego.co roku w dzień moich urodzin myślę sobie,że mogło mnie nie być i nie poznałabym tego wszystkiego i tych wszystkich ludzi.nie usłyszałabym,że ktoś mnie kocha...i wtedy idę do kościoła i ściskam rodziców.dając komuś życie,możemy być pewni,że będzie za nie wdzięczne.nie mamy prawa zabierać szczęścia jakie Ktoś dla niego przygotował.mówię,jako dziecko,którego coś na tym świecie nie chciało a mimo to żyje:pozwólcie żyć i doświadczyć miłości!najcenniejszym darem jest życie.warto...nie wiem kim jestem i będę,ale zrobię wszystko,by odpłacić za ten dar...choćby jednej osobie...