Dzisiaj, o godzinie 16.00 papieski samolot, obdarzony przez media mianem „Shepherd One” wylądował w Stanach Zjednoczonych. Benedykt XVI jest pierwszym gościem, którego podczas swoich 7 lat urzędowania prezydent George W. Bush przywita na płycie lotniska wojskowego Andrews w Waszyngtonie. Jak Prezydent sam powiedział, czyni tak dlatego, ponieważ Papież przybywa nie jako polityk, ale jako człowiek wiary. Na lotnisku nie było żadnych przemówień, co mogłoby wyglądać nieco dziwnie, gdyby nie to, że oficjalne powitanie – ze wszystkimi przemówieniami – będzie miało miejsce w środę przed południem, w Białym Domu. Będzie to wydarzenie tym szczególniejsze, że jutro, 16 kwietnia przypadają 81 urodziny Ojca świętego.
O 10.00 miejscowego czasu Benedykt XVI zostanie oficjalnie przywitany w ogrodach Białego Domu. W ceremonii weźmie udział blisko 5000 osób. Następnie spotka się z prezydentem Bushem w cztery oczy. Po południu, w Bazylice Niepokalanego Poczęcia w Waszyngtonie, Benedykt XVI spotka się z amerykańskim Episkopatem.
Aż 75 % Amerykanów oczekuje od Benedykta XVI duchowej inspiracji, co niektórych komentatorów zaskakuje, gdyż katolicy są mniejszością w Stanach Zjednoczonych. Trudno jednak się Amerykanom dziwić, gdyż generalnie rozpoznają w Papieżu kogoś, kto z prostotą dziecka i mądrością profesora teologii największego kalibru powtarza: „Chrystus jest naszą nadzieją”. Właśnie te słowa Benedykt XVI uczynił hasłem przewodnim swojej podróży pasterskiej do Ameryki. „Przybywam do USA duchowo pomóc Ameryce wypełnić jej wielkie powołanie” – mówił podczas niedzielnej audiencji na Watykanie.
Benedykt XVI nie jest postrzegany jako gwiazda – tak odbierano Jana Pawła II – ale i tak gromadzi tłumy i przykuwa ich uwagę. Ludzie widzą autentyzm jego wiary, prostotę i pokorę. Mają też świadomość, że – mimo odmiennej osobowości – jest kontynuatorem myśli i dzieła swego poprzednika.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz